Obudzeni, wyrwani ze snu, jakim jest życie, próbujemy znaleźć kogoś, kto wytłumaczełby nam, co się stało. Słychać tylko milczenie. Cała natura przeciwko – góry, lasy, rzeki. Odchodzą milcząc. Co im każe odejść? Gdzie ja jestem? Świat.
Świat się zmienia. To czas, który nie pytając nikogo o zdanie biegnie, i nic, i nikt nie jest w stanie go zatrzymać.
To ja się zatrzymuję, zmęczony, próbując zaczerpnąć powietrza, by mieć siłę iść dalej. Ale ja nie jestem sam. On towarzyszy mi od zawsze. Ok też się zatrzymuje. Z resztą – reaguje tak samo, jak ja, czując mój ból, niepokój, obawę o jutro.
Tak, to mój cień. Dopóki jest ze mną, zawsze będzie tym cieniem – cieniem nadziei, który nie zatrzyma rozpędzonego już czasu, ale pozwoli iść...
Radom, dn. 13.04 2011