Kiedy w przykominkowej redakcji nadchodzi siódmy dzień tygodnia, nieliczni zauważają jedną czarną chmurkę na niedzielnym firmamencie – nadchodzący poniedziałek. Brnąc dalej w metafory... Poniedziałek straszy, niczym smok, więc wszyscy chcą go pokonać. Zupełnie niespodziewanie pojawiła się okazja, by poćwiczyć na sucho. W redakcji pojawiła się gra Drako.
Instrukcja i zasady
Drako - na początku – jawiło nam się jako nieco bardziej egzotyczna wersja szachów. Pojedynek pomiędzy dwoma graczami i niech wygra lepszy. Ale szachy – przynajmniej na początku rozgrywki – dają przeciwnikom równe szanse. W Drako tytułowy smok musi w pojedynkę stawić czoła aż trzem krasnoludom. Czy możemy uznać to za uczciwą walkę? Nawet sam autor gry przyznał, że jaszczur ma przerąbane. W pewnym momencie nie pozostaje mu (temu smokowi) nic innego, jak uciekać.
Instrukcja jest prosta i łatwa do przyswojenia – choć nie obędzie się zapewne bez kilku niedomówień. Te ostatnie można próbować rozwiązać choćby przy pomocy anglojęzycznej wersji instrukcji. Obaj gracze korzystają z własnych talii kart, które pozwalają na ciosy/kęsy, strzały/zianie ogniem oraz na poruszanie się. Odpowiednią ilość tych kart trzymamy na ręku i zagrywamy oczekując konkretnych efektów. Dobieranie kart – to również kwestia „akcji”, którą należy na tę czynność przeznaczyć. Oznaczenia na kartach są czytelne i jedyne co pozostaje, to ruszyć do walki. Zatem karty i figurki w dłoń i … chowaj się, kto może.
Wiek, liczba graczy i czas gry.
Nie każdemu poniedziałek kojarzy się ze smokiem – jak to przedstawiliśmy we wstępie. Ci dużo młodsi gracze mogą kojarzyć tę bestię wyłącznie w oparciu o bajki i baśnie. Mogę więc chcieć przegnać bestię całkiem dosłowną. I być może tym kierowali się twórcy Drako, gdy ustalali dolną granicę wieku na 8+. Nie będziemy się z nimi kłócili – również uważamy, że gracze w tym wieku mogą czerpać sporą radość gry krasnoludami.
Dyskusji nie podlega ilość graczy. Jest to typowa gra dla dwóch osób i o ile nie przyjmiemy, że dopuszczalni są również doradcy, to nie będziemy mogli nic z tym zrobić
Czas gry – również nie pozostawia pola do dyskusji. Dwa – trzy kwadranse... tyle wystarczy by rozegrać partię Drako. A potem następną... i następną.
Opakowanie, gra i ogólne wrażenie
Drako należy do gier w mniejszych opakowaniach. Nie jest to jeszcze rozwiązanie kieszonkowe, ale już dużo poręczniejsze w podróżach. Pudełko jest jednak wystarczająco duże, by zmieścić w środku smoka, trzy krasnoludy, planszę, mnóstwo punktów obrażeń, dwie talie i tyleż kart postaci, planszę i pozostaje jeszcze trochę miejsca na powietrze.
Pionki-figurki mają w sobie coś szczególnie atrakcyjnego. Tak więc po krótkiej chwili zachwytu nad nimi rozgrywaliśmy jedną partię za drugą. I właśnie wtedy wydarzyło się coś mocno zaskakującego. We wstępie smok został porównany do poniedziałku i chcieliśmy go pokonać. Tymczasem – w większości przypadków – smokowi się, nomen omen, upiekło. Musieliśmy więc pogodzić się z faktem, że poniedziałek jednak nadejdzie.
Nieuchronność poniedziałku (przetrwania smoka) nie wynikała jednak z błędów w grze, ale z faktu, że – podobnie, jak ma to miejsce w szachach – bardzo łatwo popełnić tu głupi błąd. I nawet jeśli będzie on kosztował tylko jeden punkt życia, to może się to odbić bolesną czkawką pod koniec rozgrywki. Gra pojedynczą postacią smoka może sprawiać troszeczkę mniej problemów, niż dzielenie ruchów na trzy krasnoludy. Owszem, trzeba się trochę nabiegać i nauciekać, ale planowanie odgryzania się przeciwnikom jest chyba nieco prostsze. Przy poruszaniu się drugą stroną, należy zapamiętać, że niektóre karty pozwalają na atak lub poruszanie się dwóch krasnoludów, ale – niekoniecznie na podwójną akcję jednego. I warto też unikać sytuacji, w których kilku wojowników stoi w jednej linii – przynajmniej do momentu utraty możliwości ziania ogniem.
A smok... z pewnością ma serdecznie dość sieci, która go unieruchamia.
Żeby to jeszcze tak na poniedziałek działało.