Enclave pojawiło się w naszej redakcji całkiem niespodziewanie. Jednakże jest przynajmniej jeden powód, dla którego zainteresowaliśmy się nią nieco bliżej. Udało nam się tę grę przetestować w ciągu ostatniego weekendu. Uczucia były mieszane, ale nie pozbawione nadziei...
Instrukcja i zasady
Na początku musimy od razu powiedzieć, że na czytanie instrukcji należy poświęcić dłuższą i skupioną chwilę. Enclave to gra, która zdecydowanie nastawiona jest na klimat, a jej fabuła oparta jest o „Zakon krańca świata” (Maja Lidia Kossakowska). Twórcy gry prawdopodobnie zdają sobie sprawę, że nie wszyscy gracze czytali ten cykl, dlatego starają się opowiedzieć o nim jak najwięcej. I tak dowiadujemy się, że naszym głównym zadaniem będzie pozyskiwanie pryzów z Enklawy. Nie jest to jednak ani łatwe, ani bezpieczne zajęcie i zanim dokonamy „abordażu” musimy się odpowiednio przyszykować. Pomocna może okazać się wyrocznia oraz dwie lokacje, które możemy określić mianem kramów, lub rynku. Mamy również „Pasterza”. Jego rolą jest zatrudnianie pozyskiwaczy. W praktyce wygląda to tak, że jest to miejsce w którym możemy zdobyć odrobinę gotówki bez zbędnego ryzyka. No i jest Drzewo. Tu z kolei nasze możliwości znacząco się zwiększają. Wymieniamy wiedzę na punkty, zdobywamy znaczniki drzewa, kradniemy karty naszym przeciwnikom, czy podglądamy przyszłość. Jednak zasadnicza część rozgrywki rozgrywa się nieco wcześniej.
Zbyt chaotycznie? Cóż.
To jest jedna z najciekawszych stron Enclave – mechanika, a dokładniej ustalenie kolejności. Składa się ona z kilku etapów. Na początku rozgrywki ustalamy pierwszą kolejność w turze (coś jakby inicjatywę). Może ona być zmieniona przed następną turą poprzez wizytę w wyroczni. Następnie na początku każdej tury (jest ich maksymalnie sześć) ustalamy kolejność, w jakiej będą odwiedzane poszczególne lokacje – zatem może się okazać, że skutecznym sposobem na pokrzyżowanie planów innym graczom. W najlepszym wypadku uda się opóźnić czyjeś działania. Na końcu każdy z graczy deklaruje które lokacje chce odwiedzić (może wykonać 4 z dostępnych sześciu akcji). Jeśli dwóch (lub więcej) graczy, w tym samym czasie, zadeklaruje odwiedzenie tej samej lokacji, decyduje kolejność tury.
Po tym wszystkim przystępujemy do wykonywania akcji. Rozpatrujemy je według kolejności ustalonej w drugim kroku.
Abordaż do Enklawy wiąże się z pewnymi niebezpieczeństwami i obrażeniami. Warto więc zainwestować trochę czasu i środków w rozwój swojego pozyskiwacza. Na swojej planszy mamy cztery współczynniki, o które należy odpowiednio zadbać, by mieć pewność, że nasze działania przyniosą oczekiwany efekt.
Zanim rozpoczniecie rozgrywkę, będziecie musieli poznać jeszcze kilka smaczków. Być może będziecie musieli również wyjaśnić sobie kilka rzeczy jeszcze przed rozgrywką – jak to, czy punkty są naprawdę istotne (bo wygrać można poprzez zdobycie czterech żetonów Drzewa), albo to, w jaki sposób wybrać „losową” kartę z ręki przeciwnika w przypadku, gdy mają one różne tła.
Wiek, liczba graczy i czas gry.
Wiek minimalny według wydawcy to 12 lat. Mamy tu do czynienia z taktyką wielopoziomową, więc obniżanie tego wieku prawdopodobnie nie miałoby sensu.
Również ilość graczy nie pozostawia pola do zastrzeżeń – 2-4.
Z czasem zaś – ok. 120 minut – możemy się pościgać. Wydawca informuje wprawdzie, że długość rozgrywki zależy również od ilości graczy, ale nasze doświadczenia wskazują na to, że 120 minut nie jest tu wyznacznikiem minimalnym.
Opakowanie, gra i ogólne wrażenie
Jeśli chodzi o wymiar pudełka to jest ono standardowo duże, ale też trzeba przyznać, że musi zmieścić w środku całkiem sporą ilość komponentów. Wydawca wyposażył opakowanie w dodatkowe, usuwalne, przegródki.
Początkowe wrażenie, jakie wywarła na nas plansza nie było najlepsze. Wydaje się, że panuje na niej bardzo dużo chaosu. Zmienna kolejność wykonywanych działań dodatkowo przyczynia się do tego wrażenia. Na szczęście mija ono już podczas pierwszej rozgrywki. Poza tym – taki konkretny chaos jest wskazany w przypadku świata po apokalipsie... prawda?
Uczucia po kilku rozgrywkach mamy lekko mieszane z delikatnym ukierunkowaniem na nadziejne. Aby w grze się w pełni rozsmakować trzeba spędzić nad nią trochę więcej czasu. Nie jest to gra, która powala na kolana pierwszą rozgrywką, ale mamy wrażenie, że gdy osiągnie się odrobinę większą biegłość w zasadach, to czas spędzony nad planszą będzie dużo przyjemniejszy. I dużo bardziej taktyczny. Ze względu na zmienną kolejność odwiedzanych lokacji i różnorodność kart na Drzewie możemy liczyć na wiele oryginalnych rozgrywek.
Jeśli lubicie klimaty postapokaliptyczne, lub uwielbiacie cykl M. L. Kossakowskiej - Enclave może Was zainteresować.
Grę do recenzji dostarczyła nam firma G3