Lipiec to taki miesiąc, kiedy prawie nic się nie chce. No... może z wyjątkiem dla wyjazdów na wakacje, kąpieli w morzach i basenach, dreptania po górach i tym podobnych atrakcji. W redakcji doszliśmy do wniosku, że nie najgorzej znosimy również pojawianie się wszelkiej maści prezentów. Nie zawsze jednak udaje nam się je rozpakować o właściwej porze.
Instrukcja i zasady
Prezencik pojawił się w redakcji na początku miesiąca, jednak fazy testów trwały wyjątkowo (i zaskakująco) długo. Wiąże się z tym niemała doza całkiem pozytywnego zaskoczenia – ale o tym za chwilę. Najpierw kilka słów o zasadach.
Gra jest bardzo prosta. Dotyczy to zarówno zasad jak i jej budowy. Mamy tu do dyspozycji 33 karty (o wartości od 3 do 35) i kilka garści żetonów. Przed rozpoczęciem rozgrywki należy wyciągnąć z talii losowe dziewięć kart – a tym samym spowodować, że pomiędzy poszczególnymi wartościami powstaną luki. Dlaczego jest to istotne, opowiem za chwilę. Każdemu z graczy wydaje się odpowiednią ilość żetonów.
Przyjmuje się, że wartości podane na karcie, to punkty karne (lub ujemne) i celem gry jest zdobycie jak najmniejszej ich ilości. Gracze korzystają z jednego stosu zakrytych kart. Pierwszy z nich odkrywa jedną kartę, a następnie decyduje, czy ta karta jest dla niego przydatna, czy nie. Jeśli zdecyduje się zatrzymać kartę, kładzie ją przed sobą, a ze stosu odkrywa następną i ponownie rozpatruje jej przydatność. Jego tura kończy się dopiero w momencie, gdy zdecyduje się zrezygnować z karty.
Rezygnacja karty wiąże się z koniecznością położenia na niej (obok niej) jednego ze swoich żetonów. Tym samym konieczność decyzji o wzięciu lub odrzuceniu karty przechodzi na następnego gracza.
W tym momencie ważne są następujące informacje:
- na wynik końcowy składa się suma wszystkich punktów
- należy dodać do siebie punkty ujemne ze wszystkich kart i sekwencji
- jeśli posiadamy sekwencję, to ma ona wartość najniższej karty z tego ciągu
- żetony mają wartość dodatnią.
Gracz, na którego przejdzie karta z dołożonym żetonem może zabrać oba elementy, jeśli uzna, że pasują one do kart w jego posiadaniu. Jeśli jednak nie chce zabierać karty, musi dołożyć swój żeton (w ten sposób następny gracz, będzie miał już kartę i dwa żetony). Brak żetonu wiąże się z koniecznością wzięcia karty.
Wiek, liczba graczy i czas gry.
Według wydawcy Prezencik jest grą odpowiednią już dla ośmiolatków. Pod kątem wykonania nie mamy tu żadnych zastrzeżeń. Jakkolwiek konieczność liczenia i szacowania prawdopodobieństwa pojawienia się kolejnych kart, może wskazywać na nieznaczne podniesienie tej granicy.
Liczba graczy zaproponowane przez wydawcę to 3-7. Nie próbowaliśmy przeprowadzać rozgrywki w mniejszym gronie – nawet na zasadach testów – ale wydaje nam się, że mniejsza ilość graczy stanowczo ograniczałaby radość z rozgrywki. Podobnie jest z górną granicą. Siedem osób to już bardzo dużo, a i możliwości osiągnięcia dobrego wyniku znacząco się zmieniają.
Gra jest bardzo szybka – tak twierdzi wydawca i określa czas rozgrywki naokoło 15-20 minut. Absolutnie nie mogę się do tego odnieść. Za każdym razem zaczynaliśmy gry testowe wczesnym wieczorem i za każdym razem kończyły się one po północy.
Opakowanie, gra i ogólne wrażenie
Prezencik to gra, która pod wieloma aspektami zaskakuje i to przeważnie pozytywnie. Począwszy od opakowania, które jest naprawdę niewielkie i pozwala się zapakować na praktycznie każdą wycieczkę, poprzez wykonanie – przyjemne dla oka karty i solidne żetoniki, aż do samej przyjemności z gry.
Muszę szczerze przyznać, że po pierwszej lekturze instrukcji i kilku oględzinach kart miałem bardzo mieszane uczucia i bałem się, że ta gra mi się nie spodoba. Wydawało mi się, że jest odrobinę zbyt matematyczna i pojawiła się obawa, że może to zabić część z przyjemności rozgrywki. Szybko jednak przypomniały mi się rozgrywki w tysiąca, czy w remika, co praktycznie w całości rozwiało wszelkie niepokoje. I podejrzewam, że jeśli kiedyś bawiła Was taka gra w karty, to polubicie również i Prezencik.
Również interakcja przy stole w silnym stopniu przypominała rozgrywki przeprowadzane przy pomocy zgranych talii – na wakacjach, czy rekreacyjnych wyjazdach.
To, co zaskakiwało chyba najbardziej – choć nie powinno – to karta, której zawsze brakowało. Ponieważ na początku rozgrywki wyciąga się z talii dziewięć kart, to niemal pewne jest, że nie uda się stworzyć wszystkich możliwych sekwencji. I właśnie wtedy, gdy najbardziej potrzebowaliśmy konkretnej wartości do stworzenia rekordowego ciągu okazywało się, że jest ona w stosie kart odrzuconych.
I jeszcze dwie uwagi. Na początku wydawało nam się dosyć niepokojące, że jeden gracz może tak długo kontynuować swoją turę. Jednak dość szybko ta obawa została rozwiana – właśnie przez konieczność wyciągania początkowych kart. W praktyce „siadanie” na talii nie może przynieść zwycięstwa.
Druga sprawa, to wynik dodatni. Wydawca zaznacza, że w pewnych warunkach możliwe jest zakończenie rozgrywki z wynikiem dodatnim. Praktyka wskazuje jednak na to, że jest to niezmiernie trudne. Podczas testów udało nam się zaledwie kilkukrotnie uzyskać wynik jednocyfrowy i tylko jednokrotnie gracz uzyskał równe zero. Ale nie tracimy nadziei.
Szczerze polecam.
Grę do recenzji dostarczyła nam firma G3