- nie rozumiem kobiet. One nie rozumieją mnie. To powinno oznaczać remis, prawda?
Przytaknąłem, bo chyba tego właśnie oczekiwał.
- Czemu więc to ja czuję się przegrany? - kontynuował. Nie pamiętam kiedy ostatni raz mój przyjaciel miał aż tak nisko opuszczoną gardę. Coś najwyraźniej poszło wyjątkowo nie po jego myśli. Wiedziałem jednak, że tego wieczoru nie należy go o to pytać.
- dopij – zasugerowałem, ale zanim zdążyłem skończyć zdanie przyjaciel już zasnął. Dla niego to była ostatnia kolejka na dziś.
Oczywiście byłem ciekaw, co się stało, ale znałem też swojego przyjaciela. Nawet w biały dzień potrafił tak zakręcić komunikat, że trudno było zrozumieć cokolwiek. Teraz – z moją odmienioną percepcją i jego rozluźnionym językiem – nie zrozumiałbym go nawet, gdyby recytował alfabet. Rano będzie zdecydowanie bezpieczniej zapytać o szczegóły. Rano... - zapewne około dwunastej, ale nie dziś.
Problemy i języki rozwiązuję – Olek W., procentowa 45 - przeszło mi, nie wiem czemu, przez myśl.
Zauważyłem, że ostatnio rzadziej piję z jakiegoś konkretnego powodu. Częściej sięgam po butelkę, by znaleźć powód, by przestać. Ale powód przychodzi dopiero rano razem z bólem głowy. Czasem tłumaczę sobie, że piję po to, by muza łatwiej mie odnalazła. Tak.. ona również odnajduje mnie nad ranem. Ale wtedy nie mam ochoty z nią rozmawiać. Na szczęście jeszcze nie piję za dużo i za często.
Jasne – wszyscy tak mówią.
Ale z drugiej strony – na pewnym etapie wszyscy tak mówią. Nieważne.
Mój przyjaciel ma szczęście do nietrafionych pomysłów. Choć szczerze mówiąc nie jestem pewien, czy akurat “szczęście” jest najodpowiedniejszym wyrazem na określenie tego zjawiska. Ja dla odmiany miałem szczęście nie dać się wciągnąć w żaden z tych jego pomysłów. W ten sposób ja nie musiałem go o nic obwiniać, a on miał gdzie się przyjść nap... nażalić.
Pewnego razu, pamiętam chciał założyć serwis dla poszukujących singli. Jego strona lovego.cośtam chyba jeszcze istnieje, ale nie przyniosła mu tego, na co miał nadzieję?
Love Go dot? Kocham Godota? - życzę powodzenia...
Miło mieć przyjaciela, któremu czasem coś nie wychodzi. W ten sposób zdecydowanie łatwiej docenić wszystkie dobre strony własnego marnego żywota. Widać prawdą jest, że nic bardziej nie pociesza niż świadomość, że komuś jest jeszcze gorzej. To taki ludzki odruch.
- czy ja to właśnie powiedziałem? Przecież to przyjaciel. Ale to prawda. Nic mu nie wychodzi, ale nie idzie na dno. Wszystko ma jakąś przyczynę - nawet jeśli przyczyną dla jego niepowodzeń jest by poprawić moje samopoczucie. Jestem w stanie się z tym faktem pogodzić.
Rano zapytam go co się stało tym razem...