Nagroda "Najki" dla Joanny Bator - czyli dla kogo właściwie?

Cytat wiodący:
- Jestem zaszczycona i szczęśliwa. Od dzisiaj Nike będzie mi się kojarzyła głównie z tą nagrodą, a nie butami do biegania - żartowała Joanna Bator tuż po odebraniu nagrody Nike 2013.

I tu zauważyłem u siebie małą konsternację. Cały tydzień słyszałem o przygotowaniach do nagrody Nike 2013. Całą niedzielę zaś przeżyłem w błogiej nieświadomości ciężkiej pracy i wysiłku szacownej Kapituły powyższej nagrody. Od czego jednak jest Internet i przeglądy prasowe. Wieczorem, przy lampce wina, siedzę i zastanawiam się nad własnym bibliofilstwem. Na wszelki wypadek zerkam również na historię przyznawania nagród i wychodzi na to, że już w przyszłym roku nagroda będzie pełnoletnia. Jednak jedyna myśl, jaka przychodzi mi do głowy, to podniesienie wieku dojrzałości. Mam wrażenie, że całkiem sprawny ze mnie bibliofil, dlaczego więc o autorce-laureatce słyszę po raz pierwszy właśnie na rozdaniu nagród?

Cytat od czapy:
Całej wódki nie wypijesz, wszystkich książek nie przeczytasz

Ale przecież nie pierwszy raz tak się stało - i nie ja pierwszy z tym problemem się spotykam. Wystarczy wspomnieć nerwową atmosferę, jaka nastaje wśród "ludzi z branży", kiedy ogłaszana jest Literacka Nagroda Nobla. W pierwszej godzinie pytanie o wydawcę prawdopodobnie bije na potęgę pytanie o dorobek i życiorys samego laureata. Ale wróćmy do rodzimych laureatów.
Zdaję sobie sprawę, że nie dam rady przeczytać wszystkich książek, które wychodzą rocznie w naszym kraju. Przeraża mnie myśl, na ile ilość wydawanych tytułów przyćmiewa ich jakość. I nie ukrywam, że z umiarkowanym zaufaniem podchodzę do osób, które mienią się pisarzem/pisarką, choć ilość i jakość tytułów... cóż - przyznaję się do nieco wygórowanych oczekiwań. A może chodzi po prostu o

następny cytat od czapy:
Najbardziej lubię filmy, które znam

Dlaczego więc kwestionuję swój bibliofilizm i dlaczego zastanawiam się, kim właściwie jest Joanna Bator? Dlaczego zerkam na listę autorów nagrodzonych przez kapitułę Nike, i w kategoriach jakości widzę coś na kształt wykresu elektrokardiogramu... Po raz kolejny zastanawiam się, czy jest to dla mnie jakikolwiek wyznacznik - inny niż wyznacznik popularności i sezonowego wzrostu sprzedaży danego wydawcy. A może to tylko chłyt maketingowy?

Dlaczego autorka pozwala sobie na taki żart? Nie wiem... Nie wiem też, czy słusznie budę w sobie wyrzuty sumienia, bo nie znam Joanny Bator, ani nie słyszałem o jej książkach?

Może potrzebuję wyprowadzenia mnie z błędu?

Kamil Świątkowski