Turkusowe Szale - Najnowszy przykominkowy patronat.

Turkusowe Szale O tej nowości wspominaliśmy na razie tylko szeptem. Już 14 sierpnia, nakładem Bellony ukaże się najnowsza powieść Remigiusza Mroza - Turkusowe Szale. Z przyjemnością donosimy, że książka ukaże się pod naszym patronatem.

Poniżej przedstawiamy krótki fragment tego, co nas czeka...

– Połóż go na moment na lewe skrzydło – rozległ się głos obserwatora, który wyrwał Waleriana z zamyślenia.
Część strzelców została przekwalifikowana do nowej roli, ale pozostali musieli opuścić szeregi Dywizjonu.
W ich miejsce dowództwo przysłało nowych ludzi, takich jak jego dzisiejszy kompan. Zostali ciepło przyjęci, każdy rozumiał sytuację i nikt nie zamierzał psioczyć na dowództwo. Dobrzy strzelcy byli potrzeb nigdzie
indziej, podczas gdy w Trzysta Siódmym powstał deficyt obserwatorów.
– Co widzisz? – zapytał Flejszar.
– Może u-boot, może jakiś wrak. Masz coś na radarze?
– Nie – odparł pilot, przechylając beaufightera.
Wprawdzie poszukiwania Esskera i jego strzelca dawno zostały porzucone, ale nigdy nie trafiono na defianta, na którym się rozbili. Cały proces odnalezienia go, realizowany długimi miesiącami przez Aileen Saville i Merowinga, został nieoficjalnie zakończony. Z tyłu głowy Walerianowi wciąż jednak kołatała myśl, że może uda się znaleźć choćby część zniszczonego aeroplanu. Wprawdzie nie sądził, by Lucky i Lemon przeżyli, ale natrafianie na szczątki samolotu zamknęłoby jakiś rozdział w historii Lwowskich Puchaczy i pozwoliło iść dalej, nie oglądając się już za siebie. A z pewnością pomogłoby podoficer WAAF-u, która od dwóch miesięcy miała takie cienie pod oczami, że nie sposób było tego ukryć najlepszym makijażem.
– Widzisz coś więcej? – zapytał Walerian.
– Chowa się, gnój!U-boot!Puść serię!
Szkoda, skwitował w myśli Flejszar. Liczył raczej na resztki defianta, a nie niemiecką łódź podwodną, których atakowanie było wzbronione przez dowództwo RAF-u. Po sekundzie zastanowienia huknął w kierunku
u-boota z przedniego działka, ale nie liczył na wiele. Zrobił to raczej po to, by zaspokoić późniejsze wyrzuty
sumienia, że nie skorzystał z okazji. Patrolowali wody kanału jeszcze przez pół godziny, po czym zostali
wezwani z powrotem do RAF Exeter.

Podejście z dołu obserwował Leon, który stał na samym końcu pasa startowego, paląc papierosa i obserwując wolno przesuwające się chmury. Od kilku dni odwalał tytaniczną pracę, przeszkalając się na obserwatora. Wprawdzie traktował to co najmniej jako degradację, ale stwierdził, że nie ma zamiaru opuszczać szeregów Trzysta Siódmego. Dziwnie latało mu się bez kontroli nad działkami, niemniej było to lepsze niż trafienie do jakiegoś dywizjonu pełnego herbaciarzy.

Nieco obszerniejszy fragment znajdziecie na naszym FP tutaj