I shall wear midnight – Terry Pratchett

Każdemu, kto pyta o Pratchetta i jego książki zawsze odpowiadam – albo się je kocha, albo ich się nie rozumie. Jednym i drugim zalecam czytanie cyklu Świata Dysku w kolejności chronologicznej dzięki temu mają bowiem szansę zauważyć jak zmieniał się i doskonalił styl Terrego Pratchetta.

okładka książki

Problem w tym, że niektórzy, po przeczytaniu pierwszych części, odnoszą wrażenie, że to kolejne książki o bajkach, tylko trochę bardziej humorystyczne. Nie można się z tym nie zgodzić, ale tylko na pierwszy rzut oka, bo wytrwalsi czytelnicy zauważą mnogość odniesień i komentarzy zapisanych pomiędzy wierszami. Nie bez powodu książki Pratchetta bywały określane mianem satyry na społeczeństwo i instytucje.

Nie inaczej jest z najnowszą książką. I shall wear midnight (nie śmiem nawet przypuszczać, jak ten tytuł przetłumaczy Piotr W. Cholewa) to czwarta część przygód Tiffany Aching – bohaterki tzw. dziecięcego nurtu w Świecie Dysku. Już od pierwszych stron Pratchett – w typowy dla siebie sposób – tworzy Okoliczności. Okolicznościom należy się pisownia wielką literą – można bowiem czasem odnieść wrażenie, że w książkach z tego cyklu stanowią one samodzielny podmiot literacki. Młoda czarownica – Tiffany – wprowadza nas w bardziej lub mniej zwyczajny dzień pracy lokalnej wiedźmy. Nie może być oczywiście zbyt łatwo – dobrze wiemy, że jest ona głównym bohaterem, a ci, z definicji, muszą się zmierzać z losem-ponad-ich-siły. Panna Aching widzi i robi rzeczy, których żadna szesnastolatka widzieć i robić nie powinna. Ale też nie ma innego wyjścia...

Bardzo szybko pojawiają się więc pierwsze przesłanki, że coś wisi w powietrzu i z dużą dozą prawdopodobieństwa nie chodzi tu o miotłę.

Uchylając rąbka tajemnicy podpowiem, że niemałą rolę w zawiązywaniu intrygi odgrywa zwykłe uczucie zazdrości. Samo w sobie nie jest może zbyt silne, ale jeśli trafi na wyjątkowo podatny grunt...
Ogień nadchodzi i w I shall wear midnight zagraża nie tylko samej Tiffany, ale również i wszystkim wiedźmom, a jak udowodnili panowie z Monty Pythona już lata temu: czarownice, jako drewniane, łatwo się palą.

Prawdziwy ogień zagrażający jednostkom innym, „dziwnym”, lub w jakikolwiek sposób wyróżniającym się z otaczającego je ogółu drzemie tak naprawdę w każdym człowieku. Do większej katastrofy potrzeba tylko tłumu ludzi i zapałki, by na nowo pojawiły się stosy.
Na szczęście nawet w tłumie jest jeszcze trochę mądrości i odrobina tolerancji i nie każdy postąpi tak, jak wynika to ze stereotypów.

To wszystko brzmi trochę poważnie, jak na Pratchetta – ale kiedy sięgniecie już po książkę - mogę się założyć – nie przeszkodzi Wam to w najmniejszym stopniu czerpać przyjemności z lektury garściami.
Dodam jeszcze tylko jedno małe ostrzeżenie, które odnosi się do każdej z książek Pratchetta – jeśli przeszkadzają Wam zdziwione spojrzenia współpasażerów – nie czytajcie w autobusie.

Kamil Świątkowski

Doubleday
ISBN: 978-0-385-61107-7




tę książkę dostaniesz również w Merlin.pl