Wszystko dziś się strasznie spieszy. A jeśli nie potrafisz za tym nadążyć, to już za dwa oddechy będziesz o terabajty informacji spóźniony. Accelerando to historia jutra i całego XXI wieku, która rozwija tak szybko, że czasem zaskakuje nawet samych bohaterów.
Kiedy obejrzałem po raz pierwszy „Matrixa”, zrozumiałem, że prawdopodobnie tak właśnie zmienił się kierunek współczesnego science fiction. W zapomnienie odchodzą tradycyjne statki kosmiczne, bardziej lub mniej ograniczane przez prawa fizyki. Terraforming i gwiezdne wojny też jakby nabrały bajkowej barwy. Oto narodziła się idea przyszłości w Sieci. Idea, w której nie ma żadnych ograniczeń ze strony jakichkolwiek praw ziemskich. Nie ma grawitacji, nie ma nieważkości – jedyne, co jeszcze może spowodować zastój, to wolny procesor, ale w świecie przyszłości nie ma takich. Wszystko dzieje się błyskawicznie – z szybkością myśli zerojedynkowe rzędy informacji przelewają się pomiędzy terminalami. Przestrzeń i czas są tylko słownikowymi pojęciami, a nieprzekraczalność prędkości światła jest dawno obaloną teorią. Nie ukrywam, że taka wizja przyszłości przyprawia mój humanistyczny łeb o bardzo srogą migrenę.
Accelerando poszło o jeszcze jeden krok poza „Matrixa” - idea świata w Sieci została rozciągnięta do Sieci Wszechświata. Fizyczne byty, jako modele słabsze percepcyjnie, zostały odizolowane lub w inny sposób wyeliminowane. Świat bliskiej przyszłości umożliwia bowiem transfer własnej osobowości do wnętrza tejże Sieci. A wszelkie limity pozostają wtedy już tylko wspomnieniem.
O wszelkich wynalazkach wystarczy tylko pomyśleć i praktycznie się stają. Znaczenie upływu czasu zmieniło się na tyle, że podstawowymi jednostkami są: sekunda, kilosekunda i megasekunda. Prędkość światła, nawet zwielokrotniona, nie stanowi żadnego zagrożenia dla pasażerów statku ani podczas przyspieszania, ani hamowania. Społeczność przyszłości to tak naprawdę jeden wielki i szczęśliwy serwer.
A w to wszystko autor wpisał galopującą ekonomię, ekonomię 2.0 i obietnicę ekonomii 3.0...
Spółki wydmuszki, spółki widma, gospodarka czysto towarowa, osobiste raje podatkowe czy wreszcie urzędy patentowe wydające zaświadczenia o własności intelektualnej nie tylko w stosunku do wynalazku, ale i wszelkich jego przyszłych pochodnych, a także wreszcie i oryginalnie rozwiązana sprawa praw autorskich. Jak zarobić, by się nie narobić i nie dać w kieszeń fiskusowi. Zapowiada się całkiem niezły polityczno-ekonomiczny thriller.
Przyszłość wg Strossa to historia XXI wieku widziana przez pryzmat losów Manfreda – pomysłodawcy, wizjonera i w pewnym sensie również altruisty – oraz jego potomków w pierwszym i następnym pokoleniu. Absolutna rewolucja technologiczna praktycznie dokonuje się w przeciągu dekady od dziś. Potem przyspiesza i rozszerza się niezależnie od woli człowieka. Autonomiczne i samopowielające się firmy i spółki rosną w liczbę i w siłę. Głównym polem do dyskryminacji staje się podatność lub opór na zmiany technologiczne. Dzieci usprawniane genetycznie jeszcze przed porodem, wszczepki percepcyjne, języki uczone w ciągu sekund, perfekcyjne, ale z zachowaniem obcego akcentu, wreszcie tożsamości przeniesione do sieci informatycznej, zdolne do wielopostaciowości i wielozadaniowości w tym samym czasie, a nawet metabolizm programowany tak, że kac czy upojenie alkoholowe mija w ciągu milisekund. To wszystko brzmi jak przyjemna i cieplutka bajka na dobranoc. Oczywiście, są też i ciemne strony...
W Accelerando uderzył mnie sposób narracji. Jest ona prowadzona w czasie teraźniejszym. Nie jest to najłatwiejszy ze sposobów ani najprostszy w odbiorze. Tu jednak wydaje się być jedynym sensownym rozwiązaniem. Relacjonowanie „na bieżąco” wszelkich poczynań bohaterów nadaje historii tempa i nie pozwala na wracanie myślą, do tego, kto co zrobił, a czego nie zrobił. W tym świecie nie ma bowiem miejsca na refleksje typu "co by było gdyby..."
Taka narracja wprowadza też dużą dozę nerwowości – na swój sposób potrzebną, by zagubić się w treści Accelerando.
Wydawnictwo MAG
ISBN: 978-83-7480-115-7