Bahama yellow - Marta Magaczewska

Tym razem zarządzanie ryzykiem dało mi się tak we znaki, że postanowiłam sięgnąć po coś innego niż zwykle- po coś, co nie zawiera żadnych ram i dookreśleń, gdzie nie ma mowy o procedurach i zadaniach, nie ma instrukcji ani zarządzeń.

okładka książki

Bahama yellow spełnia te kryteria – gdzieś tam w świecie w bliżej nieokreślonym miejscu stoi Zakład zamieszkany przez kilka osób. Każda z nich czuła się zagubiona w świecie „normalnych” ludzi. W Zakładzie znaleźli dom, w którym mogli żyć po swojemu, rozmyślać nad tym, co doprowadziło ich umysły do obecnego stanu, nie musieli niczego udawać ani troszczyć się o nic – a mimo to każdy z nich dążył do realizacji swoich marzeń.
Nawiasem mówiąc opis Zakładu nasuwa mi na myśl zagubiony w próżni dryfujący statek kosmiczny – „zewnątrz” właściwie nie istnieje. I dobrze, bo dzięki temu niemal cała akcja rozgrywa się w Zakładzie i umysłach zamieszkujących go osób.

Bohaterów poznajemy stopniowo: postaci najpierw pokazane są w sposób, w jaki widzą je inni. Potem coraz głębiej możemy zajrzeć w myśli każdego z nich. Poznajemy ich lęki i pragnienia, poznajemy przyczyny dla których zostali odizolowani od reszty społeczeństwa. Mogłoby się wydawać, że prowadzą ich wyłącznie instynkty. Ale to nieprawda. Chwilami wydają się być okrutni i bezduszni, ale końcówka powieści wskazuje, że ludzie z zewnątrz wcale nie są od nich lepsi.

Powieść ma formułę kryminału. Ginie jeden z mieszkańców i pozostali w obawie, że policja zamknie Zakład odbierając im schronienie, zmuszeni są sami znaleźć mordercę. Nie prowadzą śledztwa w sposób, jaki znamy z klasycznych książek o zbrodni; szukają zabójcy w jedyny, oryginalny i absolutnie przerażający sposób. O nie, nie powiem jak – tego musicie dowiedzieć się sami.

Każdy z mieszkańców Zakładu przeżył coś, co go odmieniło, wykluczyło ze społeczeństwa – i każdy próbuje swojego sekretu strzec przed innymi. Obok siebie mieszkają: zbrodniarz wojenny chroniący się „żółtymi papierami” przed karą śmierci, człowiek, który był zbyt wrażliwy, więc został uznany za wariata, duchowny nie mogący się zdecydować, jaką religię wyznaje (tłumaczy, że „nie do końca wszystko zrozumiał”) lekarz, który zbyt mocno dążył do wiedzy przez poznanie, pijak, który utopił swoje życie w alkoholu, dziewczyna tęskniąca za matką której nigdy nie znała i kobieta zarządzająca Zakładem, która marzy tylko o tym, aby urodzić dziecko. Sam Zakład jest miejscem szarym, zakurzonym, brudnym i ponurym, wszechobecne pająki właściwie też posiadają status mieszkańców Zakładu i – no może trochę wbrew woli – biorą udział w rozrywkach. W decydującym momencie nieograniczona władza trafia w ręce człowieka, który nigdy nie powinien jej otrzymać…

Autorka przyznała, że fascynuje ją moment przeobrażenia się człowieka ze zwierzęcia w istotę myślącą, metafizyczną. Mimo wszystko przyznam, że zachowanie ludzi z zewnątrz, z cywilizacji, przeraziło mnie znacznie bardziej niż mroczne wnętrza Zakładu i dusz jego mieszkańców. O ile można w jakiś sposób usprawiedliwiać okrutne zachowania chorobą psychiczną, o tyle czyny ludzi z zewnątrz wskazują wyraźnie, że do metafizyki wciąż im bardzo daleko.

Na pewno nie jest to łatwa książka, ale warto po nią sięgnąć – budzi rozmaite refleksje.
Czy bohaterowie książki trafili do Zakładu właśnie dlatego, że zaczęli myśleć?

Agnieszka Kaniecka

Wydawnictwo JanKa
ISBN: 978-83-62247-12-7




tę książkę dostaniesz w Amazonka.pl oraz Selkar.pl