Blizna wg mnie

BLIZNA
Do lektury książki wziąłem się raczej z rozpędu, niż jako czyn zaplanowany i wyczekiwany długo. Skończyłem niedawno czytać biografie Monty Pythonów, potem Jima Morrisona i zauważyłem, że takie małe smaczki z życia nadają dodatkowych kolorów i tak już barwnym postaciom. Zawsze znajdzie się jakaś zakulisowa historia, która sprawi, że choć na chwilę spojrzę na utwór, czy obraz nieco inaczej.

Jednak to, że książkę wziąłem do ręki, jako kolejną w serii biografii nie znaczy, że nie bylem jej ciekaw. Słucham muzyki Red Hotów, ale tak na serio to nie wiem o nich zbyt wiele. Jedno czego byłem pewien już po pierwszych stronach lektury, to że wiem, niewiele więcej.

BLIZNA nie jest książką, do której zasiada się z kawą w ciemnobordowym kubku i szarlotką na ciepło z lodami waniliowymi. Próby określenia, co było pierwsze - pokręcone życie i stąd muzyka, czy zakręcony muzyk i stąd taka książka spełzają na niczym. Mówiąc o tej książce należy bardzo uważać, by nie mówić o życiu bohatera.
Książka, reklamowana jako wstrząsająca biografia, jest faktycznie dość intrygująca. Co więcej - powoduje myślenie - w czasie lektury niejednokrotnie zastanawiałem się, czy to mógłby być mój idol? Mój wzór... Zastanawiałem się również, co tak naprawdę powodowało Anthonym, że pozwolił sobie na taką książkę. Czyżby kasa? Przecież trochę jej mają, a dodać trzeba, że ukazała się jeszcze jedna książka o Red Hotach - Californication. Czy Anthony może stwierdził, że nareszcie dorósł i pora na morał? Trudno orzec. Jak na muzyka byłoby to dość wcześnie. Czterdzieści parę lat to prawie wiek późnosmarkaczy. Do tego książka jest - nie ukrywam - bardzo nierówna. Mamy tu błogosławieństwa w ogromnej liczbie, sąsiadujące o stronę z przekleństwami, których nie powstydziłaby się sąsiadka mojej babci, wdowa po szewcu. Obok fanatycznych niemal opisów stanu trzeźwości zresocjalizowanego nałogowca mamy proste i wymowne obrazy chwil upadłości. Trudno powiedzieć, co autorowi podobało się bardziej. Trudno pod koniec książki ocenić jego postawę. Czy uznać go za przegranego i trzymać kciuki, czy podziwiać wytrwałość w walce z nałogiem. Wątek się nie kończy... rozwiązania są jeszcze możliwe w dowolnej liczbie.

I to tak naprawdę jest mój główny zarzut. Niemożność odkrycia co właściwie chciał osiągnąć autor. Czy po prostu miał kaprys i wolną chwilę i stwierdził napiszmy coś, pochwalę się życiem i wszystkimi znanymi nazwiskami (w końcu ilu z nas może się pochwalić nocą z Cher).

Poza tym książkę czyta się, jak przysłowiowy kryminał. Jest w tej książce wszystko. Niewiarygodne pieniądze, za które odbywa się egzotyczne podróże, błędy lekarzy oraz śmierć bliskich osób, jest seks i jest rock and roll. Opowieści z pogranicza fantazji raczej dziecięcej i wybujałej, ale tego nie można mieć nikomu za złe. Przede wszystkim jest muzyka i droga dojrzewania. Jest słowo wyjaśnienia, czemu Red Hoci są, jacy są oraz bardzo znaczące kulisy powstania kilku z najsłynniejszych hitów.

Szarlotka już dawno by wystygła i rozmiękła pod roztopionymi lodami. A kawa... zimna nie będzie już tak samo smakować. Pół dnia minie zanim zdążysz się obejrzeć. I tak właśnie znikają weekendy...

okładka książki

a z drugiej strony...