„Długa seria” doczekała się wreszcie czwartego tomu. Plotki głoszą, że będzie jeszcze piąta, choć wszyscy dobrze wiedzą, że to już nie będzie to samo. Już czwarty tom jest nieco inny od pierwszych trzech. Przyczyn jest przynajmniej kilka.
Wydawało się, że to będzie pierwsza część z tego cyklu napisana wyłącznie przez Baxtera. Tymczasem wszystko wskazuje na to, że obaj panowie zdążyli zakończyć prace wspólnie i tylko wydawnicza postprodukcja spowodowała późniejsze pojawienie się książki na rynku.
Już od kilku lat, każdy nowy tytuł z nazwiskiem Pratchetta na okładce ma przypinaną łatki „ostatniego” i „pożegnania z czytelnikami”. Za każdym razem czytelnicy mieli nadzieję, że tak nie będzie, a Sir Terry sam zrywał te łatki. No cóż...
I wreszcie – Długa Utopia jest napisana w taki sposób, że naprawdę nie zostawia czytelnikowi wiele do nadinterpretacji. Pod wieloma względami jest bardzo nostalgiczna i wspomnieniowa. Główne postaci wydają się już odrobinę zmęczone wydarzeniami na wszystkich „Długich Światach” i tym, jak ludzie potrafią i nie potrafią wykorzystać nowych możliwości. Osobiste doświadczenia – sukcesy i porażki – też nie pozostają bez wpływu na ich nastrój.
Skutkiem ubocznym tego zbiegu wydarzeń może być przekonanie, że pomysł na serię nieco się wypalił. Jak długo można eksploatować ten sam scenariusz, w którym bohaterowie wędrują pomiędzy najróżniejszymi światami, a w każdym z nich autorzy starają się stworzyć nowe poziomy niesamowitości. Kiedy skończyły się nowe „Długie Ziemie” autorzy zabrali nas na Marsa. Część czytelników mogłaby również poczuć niedosyt, że niektóre wątki (nawiązujące do klasyki gatunku) nie są bardziej rozbudowane. A jednak...
Długa Utopia potrafi jeszcze zaskoczyć. Być może część czytelników spodziewała się takich rozwiązań, ale nawet jeśli, to i tak są one miłym urozmaiceniem. Jakkolwiek trzeba zaznaczyć, że niektóre z tych wydarzeń mogą się wydać trudne do zaakceptowania – zwłaszcza, jeśli z tyłu głowy siedzi Wam myśl o piątym tomie tej serii.
Nie ukrywam, że Utopia czytała się nieco wolniej od pozostałych części cyklu. Trochę ze względu na oczywistą powtarzalność, trochę – na charakter akcji. Nie zmienia to jednak faktu, że przyjemność z lektury nadal była bardzo duża i – jeśli... gdy pojawi się kolejny odcinek tej historii, chętnie po niego sięgnę.
A że (znów) nie napisałem nic o wątku? No cóż... będziecie musieli sięgnąć po tę książkę sami, bo nie lubię psuć niespodzianek. Przy tylu wspaniałych nowych światach nie jest łatwo ogarnąć temat w kilku zdaniach. Dość powiedzieć, że Joshua znów wyrusza w drogę, że Lobsang nadal jest Lobsangiem, a Agnes...
Wydawnictwo Prószyński i S-ka
ISBN: 978-83-8069-226-8