Nie sądziłem, że kiedyś to napiszę. A w szczególności – nie przypuszczałem, że będzie to się odnosiło do książki, której autorem jest Terry Pratchett. Ale muszę to powiedzieć – Długa Wojna jest beznadziejna.
No dobrze – nie „jest”, ale „bywa” i nie chodzi mi o styl, „pióro” czy o samą historię, ale o krótkie chwile, które wręcz odbierają czytelnikowi nadzieję i nie pozwalają wierzyć, że ludzkość kiedykolwiek wyleczy się z głupoty. Albo – dla ścisłości – z podatków...
Twórczość Baxtera znam chyba tylko z przypadków współpracy z Terrym Pratchettem. Ten drugi zaś ma przerażająco wyczulony zmysł obserwacji społeczeństwa, a swoim piórem ciosy wyprowadza niezwykle precyzyjnie. Zawsze wie, gdzie uderzyć i jakie pytanie zadać, by czytelnik odczuł ironię, krytykę albo potrzebę zastanowienia się nad sensem życia.
Długa Wojna pod pewnymi względami nie różni się tak bardzo od „Świata Dysku”. Nie jest pozbawiona humoru i fantastycznych stworzeń, a wyobraźnia zdecydowanie ma się o co zaczepić. Najsilniej da się jednak zauważyć właśnie ten wspominany zmysł obserwacji. Problem jednak w tym, że wnioski, którymi autorzy chcą się z nami podzielić nie muszą nam się spodobać. W Długiej Ziemi mogliśmy zaobserwować realizację jednego z największych marzeń ludzkich – nowy świat. A konkretnie miliony nowych światów. Idealny sposób na nowy początek i naprawienie starych niedoskonałości – naukę na własnych błędach. Długa Wojna dowodzi za to, jak bardzo nie potrafimy sobie poradzić z nowymi szansami. Jak bardzo skostniałe są pewne systemy... organizmy. Przede wszystkim jednak autorzy przypominają nam, że słowo „interes” jest wciąż podstawą działania dla większości ludzi.
Jeśli chodzi o tę nadzieję – duet Pratchett – Baxter wiele potrafi opisać, ale jeszcze więcej pozostawi Waszej wyobraźni. A „najgorsze” jest to, że o ile w Świecie Dysku” poczucie absurdu jest wszechobecne, o tyle w Długiej Wojnie bliższe jest wrażenie nieodzowności. Być może właśnie dlatego te dwie serie czyta się zupełnie inaczej, co nie znaczy, że mniej przyjemnie.
I wreszcie na koniec. No dobrze – skłamałem – ta książka nie odbiera nadziei. Wręcz przeciwnie – daje bardzo wiele jej przykładów. I pozostawia nas z pytaniem – co z tym można zrobić?
I kto to zrobi, jeśli nie my?
Wydawnictwo Prószyński i S-ka
ISBN: 978-83-7839-681-9