Czy byliście ostatnio w Łazienkach? A może bywacie tam często i wiecie o nich wszystko? Może jednak macie za daleko? A kiedy ostatnio spotkaliście tam króla?
Dzięki wydawnictwu Egmont możecie nadrobić tę ostatnią zaległość. Przy okazji wcielicie się w postać artysty, który bardzo chciałby okazać swoje dzieło władcy.
Instrukcja i zasady
Łazienki Królewskie to jedna z tych gier, w których nie wybiera się koloru pionka. Nie jest to jednak gra kooperacyjna. Gracze poruszają – jeśli mają taką możliwość – wszystkimi pionkami na planszy w taki sposób, żeby Artystą spotkać Króla i w ten sposób sprzedać mu swoje dzieło.
Instrukcja jest dość łatwa do przyswojenia, choć trzeba przyznać, że nie obyło się bez małych nieścisłości. Na szczęście można je całkiem szybko wyjaśnić przez ustalenia między graczami.
Na planszy pojawiają się cztery pionki. Trzy z nich to artyści, którymi mogą poruszać wszyscy gracze. Czwarty to król – tylko gracz z kartą straży może poruszać tą postacią. Trasa króla jest praktycznie niezmienna, a prędkość ruchu zależy od rzutu kostki (0-3). Artyści mają nieco większą swobodę przestrzenną, ale ich ruch zależy od kart, które gracze mają na ręku. Budowanie taktyki dotyczy tu zarówno prób jak najszybszego dotarcia do króla, jak i utrudnienia przeciwnikom osiągnięcia tego celu. Gra przewiduje na przykład wyeliminowanie jednego pionka na czas tury i użycie go dla swoich celów po tym czasie.
Trzeba również zwrócić uwagę na punktację końcową – i podpowiem od razu – nie warto stawiać na tylko jednego artystę.
Wiek, liczba graczy i czas gry.
Łazienki Królewskie to również gra edukacyjna, choć ten aspekt jest rozwinięty przede wszystkim w drugiej części instrukcji. Gracz może przeczytać sobie o zabytkach sam, lub poprosić o to innych. Sama treść, jakkolwiek ciekawa, nie jest ważna w rozgrywce. Wydawca określił wiek minimalny na osiem lat. Wydaje nam się, że gracze w tym wieku posiadają już podstawową umiejętność knucia, a zbudowanie atmosfery wokół gry i odniesienie jej do spaceru w parku nie powinno stanowić trudności.
Liczba graczy – 2-4 – również nie budzi zastrzeżeń. Gra jest bardzo kameralna i dość szybka i przy większej liczbie graczy mogłoby się zrobić już zbyt tłoczno.
Czas to 30 minut i muszę przyznać, że nie zawsze jest to dolna granica trwania rozgrywki. Grę można ukończyć szybciej – nam udało się to kilka razy. Bez straty w jakości rozgrywki.
Opakowanie, gra i ogólne wrażenie
Łazienki... są całkiem przyjemnie spakowane w niewielkie pudełko. Ma to oczywiście swoje plusy – zajmuje mało miejsca na półce i da się łatwo spakować w inną grę, gdy przytrafi się konieczność zabrania kilku tytułów na wycieczkę, lub w gości. Gdyby nie konieczność rozkładania kilku stosów kart, byłoby to też wygodne rozwiązanie na grę w plenerze. Niestety wiatr mógłby zbyt łatwo pokrzyżować te plany. Trochę szkoda, bo to mogłaby być przyjemna propozycja na piknik. Mimo swoich rozmiarów, pudełko zapewnia elementom gry dużo „powietrza”. Jak znam kolegę gracza-wyjadacza, spokojnie zmieściłby tam jeszcze jedną karciankę – a może i dwie. Tak więc szanse na podróżniczą grową incepcję rosną.
Łazienki królewskie to gra szybka i łatwa. Rozstawienie nie zajmuje długo, a sama partia – cóż – po pierwszej turze, może po dwóch, w których gracze komponują sobie „rękę”, rusza dość szybko i trzeba próbować nadążyć. Taktyka nie męczy i bez problemu można rozegrać kilka partii z rzędu.
Jeśli więc nie macie planów na weekend – zapraszam na spacer po Łazienkach. Może uda Wam się spotkać króla...
EGMONT