Gry więzienne

Nie oceniać książki po okładce uczą nas w różnych instytucjach chyba od dziecka. Szkoła, rodzina, biblioteki życie, a mimo to wciąż się zdarza...
Usiadłem w domu na tapczanie z kawą i szarlotką, wybierając sobie lekturę na najbliższy tydzień. Nie pamiętam już w jaki sposób w ręce wpadła mi książka: Gry Więzienne Marka M. Kamińskiego. Twarda oprawa, wbudowany moduł zakładkowy (w postaci wstążki), humorystyczny rysunek oraz ta tajemnicza aura innego świata i zakazanej gwary. To wszystko sprawiło, że książka wydała mi się dość intrygująca.

Pierwszy rozdział sprawił, że książka wzbudziła we mnie innego rodzaju zainteresowanie. Autor bowiem uprzedził, że książka ta, to tak naprawdę naukowe opracowanie matematycznej teorii gier opartej na obserwacjach poczynionych przez niego samego podczas pobytu w areszcie czas temu pewien.

O ile teoria gier brzmiała niezdrowo (jak dla humanisty) ciekawie, o tyle już fakt specyficznego miejsca pobytu autora mógł budzić małe sygnały ostrzegawcze. Ale tego nie zrobił.

I teraz muszę się do czego ś przyznać - nie przeczytałem tej książki do końca - w każdym razie jeszcze nie. Po prostu musiałem przerwać. W pewnym momencie ciągłe opisywanie możliwości przecwe.. pardąsik przestrzelenia i degradacji społecznej budzi absolutny niesmak.
Owszem książka zawiera kilka cech opracowania naukowego: są tam zob.y i tamżeje i chyba nawet tenżeje. Są również wzory zerojedynkowe. Wszystko jednak otoczone atmosferką nie tyle wyjątkową i nieznaną, co momentami odpychającą.
Po pierwsze dlatego, że autor był więźniem politycznym co już daje nam terminus ante quem 1989. Sekrety więźniarskiej bajery w stylu nakarmić jaruzela, czy puścić kiszczaka straciły już dużo przez niemal dwadzieścia lat leżenia w szafie. Passe.
Po drugie - są chwile, że nie mogę się opędzić od myśli, że się tam autorowi podobało. Rozumiem psychologiczny aspekt obserwacji w celu zdobycia materiałów. Ale dość szczegółowe opisy zachowań jednostek w zamkniętej społeczności (męskiej) nie powinny wg mnie mieć miejsca w tłumaczeniu naukowych tez. Poza tym nie ukrywam, że pewne fragmenty tej książki, czytane w autobusie zaczęły wprawiać mnie w zakłopotanie.
Gdy jeden facet opisuje, jak drugi usiłował z niego zrobić swoją kochankę, uczucie, że ktoś czyta mi przez ramię gwałtownie rosło.
Nie. to nie jest komfortowa książka do czytania i na razie odkładam ją na daleką półkę. Może jeszcze do niej wrócę. Ale nie prędko.
Czy polecam?
tylko jeśli macie dobry powód, studiujecie resocjalizację, matematykę lub medycynę z perspektywami zajmowania się patologiami.