„Kosiarz” to jedna z książek Pratchett’a, które lubię najbardziej. Śmierć jest natomiast moim ulubionym bohaterem. Myślę, że ten tom z cyklu Świata Dysku jest najbardziej reprezentatywnym i najlepszym jeśli chodzi o Śmierć, jako bohatera. Niedawno czytałam „Kosiarza” drugi raz i muszę stwierdzić, że podobał mi się tak samo, jak za pierwszym, a może i bardziej, bo nie skupiałam się tylko na rozwoju akcji, ale mogłam pozagłębiać się bardziej w gry kulturowo-słowne, czy podoceniać jakże ironiczny humor.
Cała książka opiera się na dwóch wątkach, które łączy Śmierć. Jest to bardzo ciekawy zabieg literacki. Przeskoki między wątkami nie są w żaden sposób irytujące, wzmagają wręcz zainteresowanie z jakim czyta się książkę.
Jeden z wątków dotyczy Śmierci, który po przymusowym zwolnieniu z pełnionych przez siebie obowiązków, zatrudnia się jako pomocnik na farmie u pewnej staruszki. Warto przetłumaczyć sobie niektóre nazwy własne na angielski, czego przykładem jest nowe imię i nazwisko Śmierci – Bill Brama. Dzięki temu możemy w pełni zrozumieć wyrafinowane pratchettowskie podteksty. Śmierć vel Bill pomaga w pracach na farmie, równocześnie ucząc się i poznając życie. Wiele odczuć jest dla niego zupełnie nowych – zaczyna śnić itd. Odgłos przesypującego się życiomierza doprowadza go do pasji i właśnie przez to pada wiele jakże znaczących przemyśleń np. zdziwienie i podziw, jak ludzie mogą żyć ze świadomością nieuniknionej śmierci. Mamy też bardzo ciekawy romantyczny epizod związany z kupowaniem kwiatków, słodyczy i klejnotów. Śmierć przez to wszystko jest uczłowieczany, a samo zjawisko śmierci jest trochę oswajane. Wszystko to z dużą dawką mądrego i głębokiego humoru, bez niepotrzebnego mitologizowania.
Drugi wątek związany jest głównie z problematyczną śmiercią starego maga - Windla Poonsa (i jak się okaże później nie tylko jego), i energią życiową wzbierającą w Ankh Morpork. Z tymi dość niewygodnymi niespodziankami muszą zmagać się magowie z Niewidocznego Uniwersytetu, co z udziałem kwestora i nadrektora Ridcully’ego pełne jest nieoczekiwanych zwrotów akcji i rozbrajających wymian zdań. Dodatkowo do akcji włącza się Reg Shoe – pierwszy nieumarły w Ank Morpork, który walczy o prawa zombie i prowadzi spotkania na kształt Anonimowych Alkoholików, na które trafia i Poons. Trochę pobrzmiewa w tym wszystkim nutka tolerancji i „wielonarodowości” miasta. W wątku tym jest wszystkiego po trochu – cieszenie się z życia już po śmierci, swatanie dziwnych gatunków, wywoływanie duchów-alkoholików przez medium itd. Nie jest tych epizodów ani za dużo, ani za różnych. Jak zwykle Pratchett znalazł złoty środek i dzięki niemu wszystko jest odpowiednio wyważone. Warto wspomnieć o czymś, co można by nazwać cieniem wątku. A mianowicie próbie zwrócenia przez Pratchetta uwagi na konsumpcjonizm ludzi, który w „Kosiarzu” reprezentowany jest przez złowrogi, rodzący się powoli z nadmiaru energii życiowej hipermarket, który omamia i zwabia ludzi. Tutaj też do akcji wkraczają magowie, wspomagani przez klub nieumarłych z Regiem Shoe i Windle Poonsem na czele. Walka jest zażarta i momentami przypomina prawdziwe kino akcji, o co Pratchettowi na pewno chodziło.
Co stanie się na końcu ze Śmiercią? Jak zakończy się historia z Poonsem-zombie oraz czy magowie zwyciężą krwiożerczy sklep? Są to ważne pytania, ale jak wspomniane zostało na początku w tej książce nie liczą się tylko główne wątki, a wszystkie epizody i wtrącone historie są równie znaczące. Przez to właśnie „Kosiarz”, jak i inne książki Pratchetta czyta się z taką przyjemnością. Bo są po prostu Pełne.
Anna Sokulska