Życie jest pełne niespodzianek. Ma ich w swoim zanadrzu tak wiele, że czasem mu trochę ich zostaje i wykorzystuje je nawet po naszej śmierci. Ot taka ironia, o której sami już nikomu nie opowiemy, za to za drzwiami domów pogrzebowych, plotki nie milkną.
Nie zrozumcie mnie źle. To wcale nie jest prztyczek w stronę grabarzy. Wręcz przeciwnie. Jako absolwent archeologii mogę powiedzieć nawet, że darzę ich iście zawodowym szacunkiem. Niemniej jednak, jakkolwiek czarny on może być, humor jest nieodłączną częścią niemal każdej profesji i w tym wypadku również nie można powiedzieć o wyjątku.
Gauillame Bailly jest przedstawicielem jednej z najstarszych profesji świata (prawdopodobnie najstarszej – skoro ludzie zawsze umierali...) – a konkretniej… jest grabarzem. Ma w tym zawodzie już całkiem niezłe doświadczenie, które bardzo często zapewnia mu nietypowe atrakcje. Kiedy porozmawiał o tym ze swoimi kolegami po fachu, okazało się, że oni również mają o czym opowiadać. Wystarczyło je wszystkie pozbierać w jedną książkę, co też Bailly skrzętnie uczynił.
Chciałbym powiedzieć, że ta książka to festiwal czarnego humoru. Chyba każdemu z czytelników przytrafił się taki dzień, że jedyne co pomagało, to właśnie odrobina żartów w klimacie Tabu noir. Jednakże to nie jest ten przypadek. Owszem – podczas lektury uśmiechniecie się niejednokrotnie, ale nie nastawiajcie się tylko na takie historie. Może się bowiem zdarzyć, że bliżej wam będzie do odczuwania współczucia, niedowierzania, a może nawet pewnej dozy smutku.
Autor, czerpiąc ze swojego zawodowego doświadczenia (choć tak naprawdę również z doświadczeń swoich kolegów), zasypuje – nomen omen – czytelnika informacjami i odpowiedziami, co do szukania których ten ostatni prawdopodobnie nigdy by się nie przyznał. A jednak przecież sięgnął po tę książkę. Teraz trzeba z tym żyć – póki to jeszcze aktualne.
Nie nastawiałbym się jednak na to, że ta książka w jakimkolwiek stopniu oswoi was ze śmiercią. Jeśli już – to raczej z życiem – z pogodzeniem się z tym, że i ono się kiedyś skończy i warto się nim cieszyć i starać się dostrzegać dobre strony w każdej sytuacji. Choćby teraz...
Nie udało mi się napisać tej recenzji przed Dniem Wszystkich Świętych. Następne okazje wydawały się cokolwiek zbyt radosne, a teraz cały świat stoi przed groźbą pandemii koronawirusa (w związku z czym, zamiast książek wykupują papier toaletowy). Owszem boimy się, ale nie brak w nas poczucia humoru, co napawa nas wszystkich nadzieją. Być może więc i na tę książkę warto spojrzeć w tym kontekście. Być może… w końcu zbiór opowiadań tu zebranych jest tak różnorodny i odrobinę chaotyczny, że każdy z nas z łatwością znajdzie odniesienie do własnego życia, a wtedy karawan stojący przed kościołem, w połączeniu z marszem weselnym, nie będzie już dla nas aż tak wielkim zaskoczeniem.
Najlepiej… sami przeczytajcie.
Wydawnictwo Dolnośląskie
ISBN: 978-83-245-8370-6