No i tak to jest... człowiek zamówi książkę i obieca recenzję przedpremierową, a potem się tę książkę czyta i czyta... i ona wciąga, a termin mija. I teraz będę musiał z uśmiechem wytłumaczyć opóźnienie. Na pewno jednak nie wynika ono ze znużenia.
Romans historyczny kojarzył mi się do tej pory z historią bardziej lub mniej miłosną, której głównymi uczestnikami są postaci zapisane na kartach kronik. Jeśli nie były to postaci autentyczne, to przynajmniej były stylizowane na takie, które na tych kartach mogłyby wystąpić. To oczywiście duże uogólnienie. A bohaterowie i bohaterki Sekretów... wydają się być tacy zwyczajni.
No dobrze – może nie aż tak zwyczajni – bycie złotnikiem, zwłaszcza takim znanym w mieście (co dopiero w stolicy), wyznaczało już dość wysoki status. Jak łatwo się domyślić, ludzie zamożniejsi mają nieco inne tematy przy stole i inne troski, niż ci, będący niżej na społecznej drabinie. Trochę inaczej wygląda też wpadanie w tarapaty i wychodzenie z nich. Ale trzeba też przyznać, że nie tylko bohaterowie przyciągają uwagę czytelnika w przypadku Sekretów.... Uważny smakosz znajdzie między wierszami niemałą porcję informacji o średniowiecznym Paryżu. Tak było w moim wypadku. Kilka słów przedmowy, w wykonaniu Regine Pernoud, dość intensywnie ustawiło mój punkt zaczytania właśnie na tym kierunku.
Inny aspekt Sekretów... powinien w szczególności przypaść do gustu czytelniczkom. Główny wątek krąży wokół sercowych rozterek i cielesnych uniesień – bardziej lub mniej spełnionych – a wśród bohaterów liczebnie przeważają kobiety. Mężczyźni zdają się pełnić tylko rolę uzupełniającą – towarzyszy, sponsorów, kochanków... złoczyńców.
Przyjemnie zaskoczył mnie jeszcze jeden aspekt Sekretów. Autorka nie bała się zamieścić wydarzeń szokujących i nie zawsze spodziewanych, które prędzej znalazłyby się w „Grze o Tron” niż w wygładzonym romansie. To bardzo miłe uczucie – poczytać czasem taką zgrzytającą lekturę.
Dwie małe uwagi na koniec. Autor powieści historycznej – czy to romansu, czy „obyczajowki” – ma szanse narazić się na kilka niebezpieczeństw. Jednym z nich jest przesadne , bądź nierównomierne stylizowanie. Jeanne Bourin uniknęła przesady, ale nie uniknąłem wrażenia, że niektóre z wyrażeń upodobała sobie szczególnie – na tyle, że są one zauważalne, ale nie zniechęcają do dalszej lektury.
Druga sprawa, to pytanie – czy, pisząc tak charakterystyczną opowieść, autorka nie umieszcza siebie w konkretnej szufladce, a jeśli tak, to jak z tego wybrnie. I to już jest pytanie, które muszę sobie zadać sam (jak i każdy z czytelników), bo Sekrety... w oryginale zostały wydane już dość dawno, a autorka ma na swoim koncie wiele tytułów. Być może to jest właśnie dobry moment, by się z nimi zapoznać.
Wydawnictwo Noir sur Blanc
ISBN: 978-83-7392-433-8