Śmierć detektywa – Rhys Bowen

Nie jest łatwo zachwycać się każdym kolejnym tomem powieści tak, jakby czytało się coś zupełnie świeżego i niesamowitego. Ale rozczarować się czymś, co wcześniej dostarczyło wielu pozytywnych uczuć... to już nie jest takie trudne. A książka Śmierć detektywa – o perypetiach poznanej wcześniej Panny Molly Murphy solidnie mnie rozczarowała...

okładka książki

...na początku. Potem – jeszcze przez chwilę było coraz gorzej. A przecież spodziewałem się czegoś zupełnie innego. To nie tak miało być... i wtedy autorka wyprowadziła mnie z błędu.
Moje rozczarowanie wynikało chyba z zakończenia poprzedniej części tego cyklu. Osoba tak zdeterminowana jak Molly Malone po prostu nie mogła nie zostać detektywem. Skoro już zdecydowała się na taką ścieżkę kariery, byłem przekonany, że od następnego tomu tak właśnie będzie. Tymczasem znowu spotykamy nieśmiałą i nieco zagubioną emigrantkę w Nowym Jorku.
Zupełnie mi to nie pasowało do mojego wyobrażenia o bohaterce.
Na szczęście moje rozczarowanie nie trwało długo, a Panna Murphy – z właściwym sobie wdziękiem, szybko zaczyna... może nie tyle odnajdować się w nowej sytuacji, ile tworzyć swoją postać od podstaw. I całkiem nieźle jej to wychodzi.

Książka nadal zaskakuje swoją „niedzisiejszością” i bawi zwrotami sytuacji. Czasem wydają się one łudząco podobne do scenariuszy oper mydlanych, a czasem – ze względu na dowcip sytuacyjny – można odnieść wrażenie, że inspiracją były klasyki komedii. Całość jednak składa się na lekturę wciągającą na tyle, że wystarczyło by utrzymać mnie do późnych godzin nocnych, a rano podzielić się wrażeniami z żoną. Oczywiście zaraz wzięła się za czytanie.

Podoba mi się to, jak Bowen tworzy charakter Murphy. Podoba mi się to, że nie idealizuje swojej bohaterki i nie opiera się na kanonach i stereotypach. A trzeba przyznać, że już sam fakt wybrania rudowłosej Irlandki na główną postać daje pole do nadużyć. Ale autorka postanowiła jednak inaczej i nagle okazuje się, że Molly, którą mamy pokochać, i za którą mamy trzymać kciuki, nie odnajduje spełnienia swojego amerykańskiego snu zbyt łatwo. Boi się o swoją przeszłość – by się nie ujawniła – a teraźniejszość zmusza ją do swego rodzaju emancypacji. Nie mówię, że czeka ją los Fantyny – to jej raczej nie grozi, ale nie można nie zauważyć, że część z przypadków, które ją spotykają, nie leży w jej guście, ani nie sprawia przesadnej przyjemności.

Na końcu jest oczywiście pewien rodzaj happy endu, ale, żeby nie było za łatwo, autorka nie rozwiązuje wszystkich zagadek z wątku i pozostawia nas w niepewności. Cóż... zatem chyba do zobaczenia w następnym tomie.

Kamil Świątkowski

Wydawnictwo Noir sur Blanc
ISBN: 978-83-7392-427-7

Prawo panny Murphy
Do grobowej deski