Pratchetta pochłaniam niemal w każdej formie. Najchętniej sięgam po niego w przypadku Świata Dysku. Ale od czasu do czasu zdarzają się jeszcze inne – równie smakowite kąski. I właśnie kiedy czekałem sobie na coś nowego w moje ręce wpadła książka całkiem stara.
No... może sama książka taka stara nie jest, ale jej treść owszem. Smoki na zamku Ukruszon są powiem tak naprawdę zbiorem opowiadań, z których przynajmniej część Sir Terry napisał długie lata temu. I teraz chwila zwierzeń na tematy oczywiste:
Jeśli zdarzyło się Wam znaleźć autora, którego śledzilibyście przez długi czas i przez niezliczone tytuły, to znacie zapewne to uczucie, gdy zauważacie zmiany w stylu i w doświadczenie, które przebijają się między wierszami każdej następnej książki. To jeszcze bardziej wiąże czytelnika z jego ulubionym pisarzem.
Wyobraźcie sobie teraz, że sięgacie po najstarszą książkę tego autora i na nowo go odkrywacie. Jeśli potraficie to sobie wyobrazić, to najprawdopodobniej macie pojęcie, jak odebrałem Smoki na zamku...
Książka zadziałała na moją wyobraźnię tak, że przez chwilę chciałem móc ją czytać z zamkniętymi oczami. A ponieważ to nie było możliwe, musiałem śnić na jawie. A było o czym.
Opowiadania, które znajdziemy w tej książce, to krótkie utwory z najróżniejszych tematów. Mamy więc tytułowe smoki, ale spotkamy również mieszkańców Dywanu oraz kilka innych baśniowych postaci. Każda historia to osobny twór. No... prawie każda, bo są rozdziały, które starają się kontynuować wcześniej poruszone wątki. Jednak, czego by dany fragment nie dotyczył, to i tak...
...Pratchett jest widoczny jak na dłoni. Przygody opowiedziane są tak lekko i z tak przyjemną w odbiorze, niemal dziecięcą, swadą, że brak im tylko jednego: wybuchów, trzasków, szurów i całej palety onomatopej, znanej tylko najmłodszym czytelnikom. Gdyby ta książka miała być audiobookiem nie wyobrażam sobie, że tego zabraknie.
Przy okazji ujawnia się jeszcze jedna cecha Pratchettowego stylu. Choć niektóre z tych tekstów są naprawdę stare, a wszystkie są absolutnie bajkowe, to i tak nie można nie zauważyć zmysłu obserwacji Sir Terry'ego i umiejętności przeniesienia tych spostrzeżeń na papier. Nawet w tak naiwnym świecie jak „Królestwo drobiny” obowiązują dorosłe i całkiem poważne... absurdy.
Terry Pratchett potrafi swoim pisaniem wiele zdziałać. Poruszy Waszą wyobraźnię do tego stopnia, że będziecie śnić w nocy i w dzień i założę się, że niejeden z jego wiernych fanów obiecał sobie, że „gdy dorośnie będzie inaczej postępował”. Cóż – ludzkość jest taka, jaka jest i chyba nieprędko się zmieni. Na szczęście jest ten angielski autor, który mi (a mam nadzieję, że i Wam) pomaga się z tego wszystkiego śmiać.
Wydawnictwo Rebis
ISBN: 978-83-7818-637-3