Okręt na okładce to dla mnie często wystarczający argument, bym zechciał się przyjrzeć danej książce. Sięgnąłem również i po tę, choć z nieco sceptycznym nastawieniem. Przeczytałem ją dość szybko i pierwsze słowa, które przyszły mi na myśl to SKANDAL!, ZGROZA!, NIEPOROZUMIENIE!
W ten sposób nie powinno się kończyć książki. To powinno być zakazane. Ale jednak tak się stało... „Sprzysiężenie...” jest bowiem pierwszą częścią trylogii, a tytuły dwóch pozostałych są podane w języku angielskim, co może oznaczać, że jeszcze troszkę na nie poczekam. A jest na co czekać. Zatonąłem w przygodzie już od pierwszego rozdziału, w którym nastąpiło trzęsienie ziemi – potem już było tylko lepiej.
Gdybym miał posłużyć się nazwiskami, to Christie i Hitchcock od razu przychodzą na myśl. Nie potrafię wytłumaczyć inaczej, dlaczego tak szybko uporałem się z tą książką. Już po pierwszym rozdziale zdecydowałem, że będę ją czytał w dzień. Wydawała mi się mrrrroczna, a ja nie lubię się bać przed snem. Ale decyzja szybko się rozpłynęła – to, co nastąpiło potem, to fantastyczna część niesamowitej podróży z krótkimi przerwami na rzeczywistość. Już na samym początku prasa donosi o zbrodni, o katastrofie i wydaje się, że ciąg dalszy historii to tylko wyjaśnienia, jak do tego doszło, krótkie historie z życia, a na ostatniej stronie i tak dowiemy się, kto zabił. Wszystko, absolutnie wszystko mamy podane na tacy – żaden spisek nie uchodzi uwadze, nic nie jest ukryte. Ale to nie prawda. Bo potem i tak nadchodzi zaskoczenie. W pewnym momencie przygoda wydaje się aż nazbyt przewidywalna i może nawet naciągana. I właśnie to jest w niej najbardziej fantastyczne.
Okręt na okładce to Chathrand – najwspanialsza jednostka Cesarstwa. W czasie, który opisuje książka, w czasie pokoju, wykonuje misję handlową – nie możemy więc w pełni docenić talentów autora w zakresie beletrystyki marynistycznej. Można jednak zauważyć, że terminologia morska nie jest mu obca i co więcej, nie brzmi na sztucznie wplecioną w główną intrygę. Ale też bitwy morskie i pościgi nie stanowią głównej atrakcji tej książki. Walka o złoto i władzę – już bardziej. A pomiędzy trybami wielkiej politycznej machiny małe ziarenka piachu w postaci głównych bohaterów najprawdopodobniej obracają właśnie wszystkie plany w nicość.
Dość łatwo opowiedzieć się za którąś za stron w opisywanej przez autora serii konfliktów. Bardzo łatwo znaleźć czarne charaktery, ale to, co daje największy smaczek, to istnienie dość licznych „szarych” charakterów, których rola czy przeznaczenie do końca jest ukryte. Na swój sposób nic nie jest oczywiste. Nawet główny bohater, którego serce kieruje się w wiadomą stronę, nagle zaczyna...
no.. ale o tym to już sobie poczytajcie.
Wydawnictwo MAG
ISBN: 978-83-7480-105-8