Pozwólcie, że od razu rozwieję wszelkie wątpliwości i podejrzenia. Ta książka nie jest o tym, o czym wam się wydaje, że jest. Przecież to Terry Pratchett – prawdopodobnie jeden z największych magów opowieści, jakich kiedykolwiek znała literatura. No… i autor z niesamowitym poczuciem humoru.
No dobrze… o kupkach też jest. Tego tematu nie da się przecież, ot tak, ominąć. Zwłaszcza w miastach, a już szczególnie zimą… Każdy się z tym zjawiskiem zetknął i prawdopodobnie wielu z nas zareagowało w różny sposób. W przypadku książki mamy do czynienia z młodym człowiekiem, który na skutek pewnego impulsu rozpoczął tworzenie jednej z najbardziej niesamowitych kolekcji, o jakich kiedykolwiek napisano.
Ale to także pretekst. To powód by opowiedzieć czytelnikowi o potędze wyobraźni i marzeń. Bo od tego właśnie zaczynają się wszystkie wielkie odkrycia i dokonania. A Geoffreyowi zdecydowanie nie brakuje tych pierwszych. Ma on jeszcze jedną wielką broń – dziecięcy entuzjazm. Jeśli, jako dziecko, próbowaliście zbierać cokolwiek, to pamiętacie zapewne jak ważne jest nastawienie i upór. Być może też pamiętacie, że nie zawsze uda się taką kolekcję zebrać samemu. Dużą rolę odgrywają wtedy osoby, które mają możliwość i chęć niesienia pomocy. Młody bohater Świata kupek na swojej drodze spotyka też kilkoro dorosłych, którzy na swój sposób pomagają mu obrać właściwy kierunek w poszukiwaniach, udzielają informacji na temat najrzadszych i najbardziej delikatnych eksponatów, które mógłby później umieścić w swojej kolekcji.
Temat wydaje się delikatny. Być może nawet odrobinę odrzucający. Jednak jeśli spojrzymy na to z nieco innej perspektywy, to zauważymy, że rozmowa o wszystkim jest możliwa – niezależnie, czy chodzi o kontakt dziecka z rodzicem, czy też zrozumienie dla bardzo ekscentrycznego znajomego.
Młody człowiek przemierza miasta i wioski w poszukiwaniu nowych eksponatów. W tym czasie poznaje zalety i wady cywilizacji, docenia rady ogrodnika i zasady Babci, a ja – jako czytelnik – zaczynam się zastanawiać. Nasz świat jest w dzisiejszych czasach tak zakręcony, że nie byłbym wcale zdziwiony, gdybym kiedyś natrafił na informację o istnieniu takiej właśnie kolekcji.
Kilka słów o samej książce i o „pierwszych wrażeniach”. Świat kupek to pozycja, która zaistniała w tomie Świata Dysku zatytułowanym (nomen omen) „ Niuch”. Można odnaleźć stwierdzenie, że jest to swego rodzaju spin-off, podobnie jak wcześniej wydana „Gdzie jest moja krówka?”. Jednak nie do końca się mogę z tym zgodzić. Owszem, książka powstała jako element fabuły w innej historii, ale tu mamy już do czynienia z zupełnie samodzielnym (i bardzo przyjemnym w lekturze) bytem. Serdecznie polecam. Rozważcie to sobie na najbliższym spacerze.
Wydawnictwo Prószyński i S-ka
ISBN: 978-83-8123-035-3
Tym razem będzie jeszcze Postscriptum. Przeczytałem sobie to, co właśnie napisałem i zauważyłem, że to bardzo dorosły punkt widzenia. Może nawet wydawać się nie całkowicie Pratchettowy. Bo oczywiście można powiedzieć, że Świat kupek jest książką dla młodszych, ale szczerze uważam, że byłoby to niedopowiedzenie, bo dorośli też powinni ją przeczytać.
Być może moje podejście wynika z tego, że wielu… wielu książkach Sir Terry’ego nie potrafię nie czytać między wierszami, a może z tego, że czuję, iż w pewien sposób jakaś część mnie dojrzewała z każdym kolejnym tytułem tego autora i w tym momencie nie mogę się pozbyć wrażenia, że i sam Pratchett nie traktuje mnie-czytelnika, jak typowego młodzika i oprócz zabawy, daje mi również nauki.