Po kolejnym dniu pracy wypełnionym skryptami, warunkami, pytaniami, protokołami i telefonami wróciłam do domu marząc o lekturze, która oderwie mnie od baz danych, błędów i obrazu monitorów trwającemu wciąż gdzieś pod czaszką. Sięgnęłam po Tarikę i od pierwszej strony wciągnęło mnie do środka. Właśnie tak.
Kiedy mówię czasem, że są książki które wciągają w siebie i przenoszą w inny świat (ukryty wbrew prawom fizyki między kartkami, a może w samych kartkach?) znajomi patrzą często na mnie jak na kosmitę. Autor opisał to zjawisko dokładnie tak, jak ja je odczuwam. A więc nie tylko ja doświadczam tego niesamowitego uczucia podczas interesującej lektury – tej lekkości, bycia nie tam i nie tutaj – bo nie ma tam i tutaj; i nie teraz – bo nie ma teraz. Ani wtedy ani potem. Przebywania poza czasem i jednocześnie wszędzie, bo czas i przestrzeń nie mają żadnego znaczenia…
Tarika to zbiór opowiadań, których bazą są skojarzenia. Różne. Literackie, kulturowe, filozoficzne – wspomnienia tego, co się wydarzyło, co się mogło wydarzyć albo co się będzie mogło wydarzyć. I tu też przyznam, że nic nie przenosi mnie w przeszłość tak jak znajomy, przypomniany nagle zapach…
Podoba mi się sposób narracji – dialog z czytelnikiem. Chwilami czułam niemal, że siedzę skulona z książką na kolanach w pokoju autora i przytakuję kiedy się do mnie zwraca. Bo wydaje mi się, że rozumiem. Bo patrzy na świat i odbiera go podobnie jak ja, ale czy jestem pewna że rozumiem wszystko, od początku do końca? Nie daje mi spać zakończenie opowiadania „O niczym” – wciąż zastanawiam się, jak to było naprawdę? A może jednak właśnie tak jak to zostało opisane? „Król much” z kolei budzi zawodowe skojarzenia mimo (a może właśnie z powodu?) absurdu w tle… I refleksję nad sensem mojej pracy.
Nie będę opisywać wrażeń po lekturze wszystkich opowiadań. Poczytajcie sami. Myślę, że ten kontrast między naszym dzisiejszym cywilizowanym światem a tym, który określamy jako trzeci też zobaczycie całkiem inaczej. Zagonimy się wszyscy na śmierć nie zastanawiając się nawet po co – taki jest efekt uboczny tego, co nazywamy cywilizacją…
Zawsze marzyło mi się pomieszkiwanie to tu, to tam gdzieś na świecie i zawód, który może być wykonywany gdziekolwiek i skądkolwiek. Niestety, los chichocząc zdecydował inaczej – zgotował mi rolę urzędnika i dołączył rodzinę o upodobaniach wybitnie domatorskich - więc o balkonie w Aleksandrii, afrykańskiej wiosce czy schodach przy kościele w Indiach mogę tylko pomarzyć. Albo poczytać i przenieść się między kartki (a może w kartki?). W każdym razie – szczerze zachęcam do tej lektury. Sprawdźcie, czym ta książka będzie dla Was. Dla mnie jest trochę jak powrót do pominiętej nogawki spodni czasu… Ale cieszę się, że jest ktoś, kto żyje tak jak ja sobie kiedyś marzyłam.
Wydawnictwo JanKa
ISBN: 978-83-62247-16-5