Czy macie tak czasami, że patrzycie na księżyc i zastanawiacie się, jak też wygląda on z bliska? Albo, czy imć Twardowski jeszcze tam mieszka? A właściwie to jak on się tam dostał? W redakcji postanowiliśmy sprawdzić, czy jeśli byśmy byli na miejscu biesów, to też dalibyśmy się nabrać na jego sztuczki. Nasz entuzjazm odrobinę osłabł, gdy zdaliśmy sobie sprawę, że nie wiemy nawet jak on wygląda. Ale być może jest sposób, by to zmienić. Pomocna tutaj okazała się gra Pan Twardowski.
Słowem wyjaśnienia – tekst powstawał w sierpniu…
No i wakacje poszły nie tak jak planowaliśmy. Miały być Twardowski, Karczma „Rzym” i bazyliszkowe spojrzenia, a tymczasem jedno, co się zgadzało, to… umiarkowanie piekielne upały i tylko od czasu do czasu ulewa. Stwierdziliśmy w redakcji, że przydałoby się tak odrobinę tej wody zatrzymać dla siebie na później. Może jakąś tamę zbudować, albo w garnki nazbierać… Po krótkiej debacie stanęło jednak na tym, że będzie (Sz)tama!.
Wszystko wskazuje na to, że, po kilku nieudanych podejściach, wiosna wreszcie zaczęła się rozpędzać. Są jednak dni, kiedy na wyjście do ogródka jest odrobinę za zimno, a mimo to Chochliki i tak domagają się informacji na temat poziomek i słodzika, którymi zajadają się co lato. W sukurs Naczelnemu przyszła (dosłownie – pocztą przyszła) gra Niezłe ziółka. To zupełnie jak w domu, pomyślał Naczelny i zawołał Chochliki...
Stara prawda jest bezwzględna. W czasie deszczu dzieci się nudzą. No dobrze – jeśli mogą wyjść na dwór i poskakać w kałużach (sam za tym tęsknię), to się nie nudzą. Jeśli jednak są (z różnych powodów) zmuszone do siedzenia w domu, to się nudzą i Chochliki nie odbiegają w tym sensie od normy. Na szczęście jakiś czas temu w Redakcji zawitała paczka od Granny, a w niej...
No i tak to już jest. Człowiek się czasem tak zaczyta, czy tak zagubi w codziennych przyjemnościach (i obowiązkach – co robić?), że zapomina niemal o wszystkim co miał zrobić. Czasem potrzebne są kolejne Targi Książki, by na chwilę się obudzić i coś napisać. Oczywiście po takiej imprezie każdy szanujący się mol książkowy ląduje w domu z plecakiem pełnym nowych książek. Przeważnie zaraz potem ląduje na kanapie i czyta. Ale żeby wziąć się za pisanie? O grze?To jakieś kosmiczne nieporozumienie.
Tak się jakoś złożyło, że po ciężkim tygodniu nabraliśmy ochoty, by zapolować na wilka. Odezwał się w nas zew łowczego i poszukiwaliśmy tytułu, który pomógłby nam ten zew zaspokoić. Trochę się przeliczyliśmy, ale i tak okazało się, że zabawa była zaskakująco przyjemna.
Jak już wspominaliśmy wcześniej przykominku rozpoczęło współpracę z Granną. Jako pierwsze, chcemy Wam przybliżyć Faras, które z powodów pozarozrywkowych darzymy szczególnym sentymentem. Jest to mianowicie gra zainspirowana prawdziwymi wydarzeniami, z pierwszej połowy lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku.