W syberyjskich lasach – Sylvain Tesson

W dzisiejszych czasach trudno jest uwierzyć, że ktoś świadomie i z własnej woli zdecydował się na opuszczenie cywilizacyjnych pieleszy. Wygodna bliskość sklepów i wszelkich dóbr mocno nas rozpieszcza i pozwala zasypiać spokojnie. Autor jednak wyszedł z innego założenia.

okładka książki

Okazuje się, że to właśnie „Piętnaście rodzajów keczupu” z jednej tylko marki, było jednym z powodów, dla których autor zdecydował się na samowolne wygnanie. W syberyjskich lasach to zapis tego czasu. Coś w rodzaju bloga – tylko na papierze. Choć samo postanowienie o tak długiej i doskonałej izolacji może się wydać pomysłem szaleńca, to muszę przyznać, że autor dość szybko przekonał mnie, że swoją decyzję przemyślał, a do realizacji porządnie się przygotował.

Jeśli kiedykolwiek zastanawialiście się, jak to jest – być naprawdę sam na sam z własnymi myślami – to ta książka może zapewnić Wam kilka odpowiedzi. Może nawet odpowie na pytania, których nie stawialiście sobie przed lekturą tej książki. Tesson już na początku swojego pamiętnika dzieli się kilkoma mądrościami w typie: „Nie zabieraj ze sobą książki o miejscu, do którego się wybierasz”, czy „Eremici skazują się na pewnego rodzaju potępienie, gdy biorą sobie urlop od społeczności”. Ja zaś - równolegle z lekturą – zadawałem sobie odwieczne pytanie moli książkowych – jaką książkę zabrałbym ze sobą na bezludną wyspę (lub, jak w tym wypadku, w syberyjskie lasy). A co bym zabrał, gdybym jednak mógł wziąć ich kilka? Czy nowości, czy klasyki – które zwyciężą w takiej konfrontacji. Sylvain Tesson najwyraźniej również spędził trochę czasu nad tym zagadnieniem, ale efekty, które zaprezentował w swojej książce bardzo przyjemnie zaskakują.

Tesson spędził w chacie W syberyjskich lasach sześć miesięcy. Przez ten czas prowadził zapiski, obserwacje i dyskusje z sobą samym. Odwiedzają go wprawdzie goście – choć nie zawsze proszeni – ale nie to jest najważniejsze w wyciszeniu, które sobie zaplanował. Niektóre z poczynionych przez niego obserwacji mogą srogo zaskoczyć; inne, choć wydają się logiczne, zaskakują już samego autora. Bo jak inaczej odnieść się do faktu, że pierwszy kryzys entuzjazmu nadszedł już pod koniec początkowego miesiąca.

Książka czyta się bardzo przyjemnie i z małym dreszczykiem. Niby wiem, ze autor sam udostępnił ją czytelnikom, ale wrażenie podglądania pozostaje. Trochę tak, jakbym z daleka obserwował mieszkańca skansenu. Dwie rzeczy szczególnie zapadły mi w pamięci. Pierwsza to wódka – po części wymuszona tradycjami kulturowymi z okolic, w które wybrał się autor. Czasem może się wydawać, że wódka w samotni, lub w przypadku, gdy jest się poetą, nie jest niebezpieczna, nawet pita do lustra.
Druga sprawa to egzotyka. Książki inspirują wyobraźnię, a książki podróżnicze są w tej sztuce szczególnie biegłe. Świadomość, że wszystkie opisane rejony, ludzie i „walory” istnieją gdzieś na świecie i można je zobaczyć... jest bezcenna. Ale egzotyka – powoli przestaje być domeną wysp tropikalnych i Czarnego Lądu, a to – mimo wszystko – wciąż mnie zaskakuje.

Kamil Świątkowski

Wydawnictwo Noir sur Blanc
ISBN: 978-83-7392-400-0




tę książkę dostaniesz w Fabryka.pl" , Selkar.pl oraz