Niewidoczni Akademicy - Terry Pratchett

Wyobraźmy sobie akwarium, w którym to my jesteśmy grubą rybą i kiedy płyniemy nawet przez najciemniejsze rafy wszyscy schodzą nam z drogi. Wszyscy liczą się z naszym zdaniem, choć niewielu odważy się z nami rozmawiać. I wtedy ktoś mówi, że jeśli nie będziemy ładnie, kolorowo i synchronicznie pływać w kółko, to zabierze nam wodę. Na szczęście to metafora. Ale ta metafora oznacza, że ktoś zabierze nam deskę serów i kilka posiłków dziennie...

okładka książki

To krótkie i może nie do końca udane wprowadzenie całkiem dobrze oddaje jednak moje odczucia po lekturze Niewidocznych Akademików. Przede wszystkim – jest to nowa książka firmowana nazwiskiem Terrego Pratchetta. Z drugiej strony „czuć”, że maczał w tym pióro ktoś jeszcze. Nie chodzi nawet o zastosowanie takich wyrazów, jak matematyka, czy fetyszysta - do tego w ich całkowicie poprawnym znaczeniu. Nie chodzi też o tę króciutką przedmowę. Ta część po prostu czyta sie trochę ciężej i może trochę mniej beztrosko. Zakończenie też jakby...

... ale z drugiej strony wciąż dostrzegalne są fragmenty, które powodują, że parska się śmiechem w ponurym poniedziałkowym autobusie. Nieocenione są tutaj obserwacje podsumowujące całą istotę kluczowych postaci Ankh-Morpork. Wydawać się mogło, że do Świata Dysku już nie da się wprowadzić nowych pierwiastków. Jednak Niewidoczny Uniwersytet ponownie udowadnia, że zawsze jest miejsce na „coś jeszcze”. Głównie na posiłek, ale czasem również na całkiem duże kury znoszące dziewięciostopowe jaja. W Niewidocznych... możemy więc liczyć na nowe postaci, nowe rasy, nowe fakty, nowy asortyment u Dibblera i odrobinę śpiewu w Ścisku.

Mimo wielu zastrzeżeń książka jest bardzo ciekawa i wciągająca jak chodzenie po Ankh. Nawet jedna ciekawska literka „o” pozwoliła sobie na kilkunastostronicowy spacer, by zobaczyć, co było dalej. ...no dobrze – darujmy sobie literówki. Nie są przecież najważniejsze. Ankh-Morpork to miasto Wolnych ludzi,... i zombie... i wampirów... i innych człowiekowatych. To również miasto wolnych słów.

Po prostu przeczytajcie – bo warto.

Kiedy ukazała się Nacja , pojawiły się też głosy, że jest to rodzaj pożegnania, jakie Pratchett chciał przekazać czytelnikom. Jeśli wierzyć w symbole, to i w najnowszej książce znajdą się takie przesłanki. Bezpieczniej i przyjemniej będzie je jednak zignorować i czekać spokojnie, aż autor „nie napisze” kolejnej książki.

Kamil Świątkowski

Prószyński i S-ka
ISBN: 978-83-7648-377-1