Błazen - Christopher Moore

Właśnie skończyłem czytać najnowszą książkę Christophera Moore'a zatytułowaną „Błazen” i mogę powiedzieć tylko jedno.
Książka jest absolutnie genialna – to prawdopodobnie najjaśniej i najszczerzej wyrażone wszelkie myśli jakie pojawiły Ci się w głowie podczas czytania Shakespeare'a...

okładka książki

Książka jest wyśmienitą ucztą dla ducha, a przez stymulację przepony jest również dobrym ćwiczeniem na brzuch. Ale już na początku muszę ostrzec, że „Błazen nie jest daniem, które przypadnie do smaku wszystkim czytelniczym podniebieniom. Niektórzy mogą mieć problem z przełknięciem pewnych, szczególnie wytrawnych, składników.

Książka jest nie tylko rubaszna i zabawna. Ona jest sprośna, obrazoburcza, pokrętna, przewidywalna, ale i zaskakująca, jest pełna „momentów”, a momentami jest straszna, niewychowana, nieuprzejma i niegrzeczna, cyniczna i absolutnie nie uznaje świętości żadnego rodzaju. Tytułowy Błazen i jego historia nie widzą najmniejszego powodu dla poszanowania któregokolwiek z panteonów boskich, klerzych czy pisarskich. Obrywa się Shakespeare'owi, papieżom, biskupom, nagim greckim idolom, królom i księżniczkom no i oczywiście pieprzonym Francuzom.

Cała ta, jakby się do niej nie zabierał, pikantna historyczna potrawa podlana jest błotnistym sosem średniowiecznych rynsztoków i obficie podsypana bakaliami z chuci, zdrad, trucizn, dziedzicznych przekleństw z królem Lirem w roli wisienki.

Ale dość metafor. O co właściwie chodzi?

Na początek o to, że Król się zbłaźnił i rozdał swoje królestwo dwóm nieczułym harpiom, a jedyne wartościowe osoby w królestwie wyrzucił z zamku i królestwa na zbity... na zbitą przyłbicę. Sam zaś wygodnie i bez skrępowania popadł sobie w obłęd. To właśnie wtedy podczas letniej burzy najwięcej oberwało się wszelkim bóstwom z najróżniejszych panteonów. Co bardziej zastanawiające – żadne z rzeczonych bóstw nie uznało za stosowne odpowiedzieć: razić piorunem, grzmotnąć wielkim młotem, zalać (nędznego) robaka potopem czy wreszcie uciszyć tego mazgaja w jakikolwiek inny równie efektowny i efektywny sposób. Nic takiego niestety nie nastąpiło.

Nastąpiła natomiast ewolucja błazna... znaczy nie króla błazna, tylko błazna króla... znaczy tego z nich, który był błaznem, jako pierwszy... sam już nie wiem – ten mały z dzwoneczkami przy czapce... oj... sami zobaczycie.

Chodzi również o to, że uczucia są piękne, szczerość niechciana a polityka i chciwość zabijają każdą bajkę. Więc jeśli planujecie założyć własny zamek i rozpocząć hodowlę własnego królestwa, to sugeruję byście zaplanowali potomstwo w liczbie sztuk – jednej. W każdej innej konfiguracji będą zapewne knuć za Waszymi plecami, zabijać Waszych poddanych, wykłuwać oczy Waszej szlachcie i do tego zabiorą Wam żołnierzyki.

I chodzi jeszcze o to... a właściwie to nie... to akurat nie jest aż takie ważne. Po prostu – przeczytajcie – zapraszam.

Kamil Świątkowski

MAG
ISBN:978-83-7480-123-2