Demon ruchu i inne opowiadania – Stefan Grabiński

Bywa tak że ruszam się, a raczej toczę, wpierw tylko ociężale, by nabrać zawrotnej, rekiniej prędkości dokładnie w chwili, gdy zbliżam się do postawionej w galerii handlowej wyspy z księgarską taniochą. Furkotanie latającego papieru, nurkowanie do samego dna (moralnego) a potem pytanie do wystraszonej sprzedawczyni: „czy dostanę zniżkę?”. Tak naprawdę „Demona ruchu” chciałem nabyć już dawno w normalnej cenie, ale zawsze coś stawało na przeszkodzie. Biorąc pod uwagę że gros opowiadań już znałem z internetu, dla tych kilku nieznanych żal było wytrząsnąć z kabzy. A tu gratka, tanio, ładnie wydane, twarda oprawa. Znacie to uczucie kiedy wyrywacie i walczycie do upadłego o skarb, który ma tylko dla was jakąkolwiek wartość. Nie? No to nie jesteście nerdami, mięczaki.

okładka książki

Stefan Grabiński nazywany bywa polskim Edgarem Allanem Poe i coś jest na rzeczy. Wprawdzie ani horror, ani fantastyka, nigdy jakoś do XXI wieku w Polsce nie trzymała się mocno, ustępując pola romansom i prozie pozytywistycznej, ten szczególny, zapomniany autor robił wszystko, by stało się inaczej. Jednak i jego dzieła są nacechowane opowieściami ludzi pracy, historiami niezwykłymi jakie zmęczony dróżnik opowiada w knajpie przy kufelku, bądź usmarowany robotnik fabryczny niesie w pudełku po śniadaniu do domu by opowiedzieć je swojej babie i zalęknionym pacholętom. Grabiński przy tym wszystkim tworzy rzecz bardzo indywidualną, splatając w okresie międzywojnia industrialną posępność nowych nadchodzących czasów nauki z zabobonami starych uroczysk i zamieszkujących je stworów, które swoje zło dostosowało do nowej epoki.

Nietypowe zainteresowanie koleją i ruchem pociągów przekuwał w emocjonalne historie z dreszczykiem, namiętne zderzenia spotykających się osób doprowadzające do katastrofy, ślepe żądze transferujące się w szaleństwo pędzącej maszyny. Dywagował w twórczości o przestrzeniach na skraju tkliwej nostalgii zatopionej gdzieś na jakiejś porzuconej pośrodku leśnej gęstwiny stacyjce – bramie do swoistego kolejarskiego limbo. Opowiadał o magii zaklętej w ruchu mechanizmów, której to magii, demonicznej sile pędu, człowiek musi się podporządkować niczym przedmiot. Do tego cyklu należą wszystkie tkliwe opowiadające o duchach ballady kolejowe, ale również jedno z najlepszych, poświęconych wędrującemu w zaświatach maszyniście Groniowi opowiadań „Ślepy Tor”, jak również oparte na kolejarskich bajdach „Głucha Przestrzeń” czy „Smoluch”, a także tytułowy „Demon Ruchu”.

Drugi cykl zamieszczonych nowelek skupia się na fascynacji Grabińskiego żywiołem ognia. Ogień to na poły działanie niesamowitych, podsycanych przez żarliwe szepty demonicznych iskierek przypadki, a na poły uzewnętrznienie ludzkich emocji, które długo kumulowane wybuchają bez ostrzeżenia szaleństwem i pożogą. Spośród nich historia tytułowej „Czerwonej Magdy” odciska się ognistym piętnem na wyobraźni opisując jak ta swoista córka i kapłanka płomieni swymi emocjami wznieca piekło w małym miasteczku. Także opowiadania o przeklętym miejscu jakim jest „Pożarowisko”, czy nawet walce kominiarzy, z gnieżdżącym się w kominach „Białym Wyrakiem, świetnie wpisują się w „cykl ognisty”.

W zbiorku znalazły się również inne historie bardziej nawiązujące do lubianych przez autora zagadnień okultyzmu i mieszania się go ze śmiałą, acz wysmakowaną literacko, erotyką, np. sfilmowane niegdyś „W domu Sary” (niezbyt udana adaptacja), czy „Kochanka Szamoty” (to sfilmowane nawet wielokrotnie w różnych krajach), pochodzące jednak z innych i na razie nie wznawianych zbiorków opowiadań.

Można mieć trochę żalu, że Stefan Grabiński nie doczekał się porządnego zbiorczego, kilkutomowego wydania wszystkich swych dzieł i trafiają do nas tylko ochłapy. Niniejszy zbiór, choć z pewnością opasły, jest także taką tylko wyrywkową, trochę nieprzemyślaną i nieopracowaną kompilacją co bardziej rozpoznawalnych opowiadań. Jednak dla czytelnika poszukującego klimatu retro, przenikającego się z modernistycznym futuryzmem albo ludową klechdą i nie zrażającego się dawnym opisowym stylem pisarskim będzie dobrym początkiem dla odkrywania perełek polskiej literatury. Żal także, że autor zapomniany, nawet przez polonistów, mógłby być świetnym przykładem na to, jak, dzięki intrygującym tajemniczym tematom, przyciągnąć katowana nudnymi lekturami młodzież do czytania.

Marcin Marchlewski

Wydawnictwo Zysk i S-ka
ISBN: 978-83-7506-670-8