Kochanice Króla - Philippa Gregory

Słowem komentarza - do poniższego opisu - osoby piszące do przykominku.com są historykami lub historykami sztuki - stąd też pewne odchylenia w stronę fantastyki, obrazu i beletrystyki historycznej, które czasem możecie tu zauważyć. Nie da się jednak uniknąć sytuacji, kiedy sami dokonamy nienajszczęśliwszego wyboru przy proponowaniu tytułów. Poniższa recenzja jest pierwszą tego typu treścią zamieszczoną przykominku. Wniosek, do jakiego doszliśmy, iż tym razem jednak nie jesteśmy grupą docelową tego tytułu, nie musi być taki sam dla Was.
Zapraszam do poniższej lektury,
Kamil Świątkowski

Kochanice króla

okładka książki

Nie ukrywam, iż przeżyłem lekki moment zwątpienia w chwili, gdy otrzymałem książkę do ręki. Opasłe tomiszcze w porządnej, twardej oprawie (wydanie zostało przetestowane w twardych warunkach polowych, książka się nie rozpadnie choćby tłuc nią o ścianę i o głowę) nie zdenerwowało mnie wcale - w końcu książka miała mieć treść historyczną. Jednak wylewający się z okładek róż i fiolet powinien dać mi do myślenia. Cierpcie ze mną, 700 stron to tyle, co trzy porządne książki. Trudno - czas było dowiedzieć się czegoś o Boleynach, Tudorach i Henryku VIII.

Po lekturze jasno stwierdzam, iż nie jestem odbiorcą, do którego to „dzieło” zostało skierowane. Być może odbiorców należy szukać wśród niemłodych już dam, posiadaczek kotów i foteli bujanych. Książka jest stanowczo za długa dla zapracowanych gospodyń domowych.
Jest to rodzaj wspomnień młodszej siostry Anny Boleyn, Marii (tej drugiej Boleynówny, jak sugeruje oryginalny tytuł powieści „The Other Boleyn Girl”), również będącej kochanką Henryka VIII. Pomimo sporego znawstwa tematu i oczytania (sugerowanego nawet spisem bibliograficznym) autorki - wykładowczyni historii - książka nie podaje właściwie żadnych ciekawostek o tamtym okresie przykuwających uwagę czytelnika. Żadnych zagadek historii czy twardych postaw ludzkich, żadnych prawdziwych problemów - tak jakby pisarka chciała przedstawić cukierkowo-różową wersję swego uwielbionego okresu, pełnego wydumanych intryg i biednych, ckliwych i zniewalanych przez konwenanse kobietek. Jeśli więc szukacie książki historycznej lub choćby zbeletryzowanej wersji historii, sięgnijcie raczej po jakieś dwie albo trzy inne książki o tej tematyce i podobnej łącznej objętości. Pomocny tu będzie podany przez panią Gregory spis bibliograficzny.

Akcja książki toczy się powoli, wyznaczana cyklami pór roku (zapewne jest to celowy zabieg) Jest jednakże przy tym monotonna, pełna nie najlepszych przemyśleń i niedopracowanych często dialogów. Być może to wina tłumaczenia, ale padające w kłótni między siostrami słowa „ty zapchlona samico psa” są co nieco żenujące. Nawet opisany, rzekomo rozpasany, książkowy seks jest tak rozwlekle nieinteresujący, że nawet główna bohaterka domaga się, by ktoś „ją wybobrował jak się patrzy” (ale spokojnie, żadne zwierzę nie zostało w tej książce skrzywdzone).

Historia konfliktu między siostrami, walki o miłość lub choćby zainteresowanie króla, sterowanej przez żądną wpływów rodzinę dziewczyn, mogłaby być ciekawym tematem. Jednak autorka zastosowała zbyt rozwlekły styl, który wprawdzie konsekwentnie zmierza do czegoś, jednak robi to zbyt wolno. Styl pisania, z perspektywy młodej bohaterki, koncentruje uwagę tylko na niej, przedstawiając pozostałe postacie płytko i jednowymiarowo. Król Henryk to chutliwy, tyjący idiota, zaś Boleynowie - stryj i ojciec dziewcząt - są pozbawionymi emocji despotami. Brak u nich jakichkolwiek emocji nie jest wiarygodny, gdyż nawet chęć zdobywania władzy jest jakaś taka bezcielesna. Brat Marii i Anny, Jerzy, jest chyba poprawną politycznie wstawką, która miała zaszokować (zupełnie nieudanie) homoseksualizmem. Jedyną na tym tle charakterną osobą jest Anna Boleyn i choć kreowana na postać złą, wydaje się zdobywać sympatię czytelnika tym, iż przynajmniej ona wie, co chce osiągnąć. Jednak, aby się dowiedzieć całości jej losów, trzeba przebrnąć przez setki stron, co niestety nie jest z korzyścią dla tej książki. Z pewnością sfilmowanie powieści tylko pomogło zdobyć jej czytelników, ale z dwojga złego wybieram film, ponieważ on z pewnością zabrałby mi mniej czasu.
Na koniec słowa otuchy - wydanie jest profesjonalne i kupując książkę, należy przeznaczyć ją na słotne jesienne lub śnieżne zimowe wieczory przed kominkiem, gdzie, siedząc w bamboszach i szlafroku, można leniwie osuwać się w krainę snu z książką na podołku. Wówczas będzie idealnym zakupem.

Marcin Marchlewski

Wydawnictwo Książnica
ISBN: 978-83-245-7607-4




tę książkę dostaniesz również w Merlin.pl oraz Selkar.pl