Rozterki niemłodego Pratchettofila…

Świat Dysku Terry’ego Pratchetta do kolorowania.

Jeszcze przed chwilą miałem w głowie cały plan na ten wpis. A chwilę wcześniej miałem przygotowane kredki, gdyż wpis miał być barwnie ilustrowany. Co więcej – miał być ilustrowany przeze mnie, ale… chwilowo mam dylemat.

okładka książki

Prawdopodobnie słyszeliście o kolorowankach – tych bardziej lub mniej antystresowych. W pewnym momencie pojawiły się na półkach i podbiły wiele dorosłych serc. Potem rozpleniły się jak plaga, ale nie bójmy się tego powiedzieć: nie wszystkie trzymały poziom. I wydawało mi się, że udało mi się umknąć ich potężnym mackom. Tymczasem okazało się, że kredki – dawno schowane w szufladzie – miały jednak nieco inne plany. I tak na biurku pojawiła się czarno-biała książka Świat Dysku Terry’ego Pratchetta do kolorowania, Paula Kidby’ego a przede mną niemały dylemat.

Owszem, możecie powiedzieć, że się czepiam, ale swoje wiem i już. Większość kolorowanek spokojnie pozwala na to, by wodze fantazji latały sobie wolno, to tu, to tam. I, prawdę mówiąc, nic nie stoi na przeszkodzie, by tak samo było i w tym wypadku. Niechże wyobraźnia sobie poswawoli. A jednak gdzieś w głowie siedzi wspomnienie wszystkich tych postaci i miejsc, które lektura ponad czterdziestu tomów wdrukowała mi na stałe. I nie miałbym nic przeciwko temu, by spróbować je odtworzyć, tylko czy będę w stanie, lub – wchodząc na nieco bardziej patosowe nuty – czym godzien?

Słowo się wyrzekło, a smok jest u płota. Kredki ostrzą swoje zęby, więc trzymajcie kciuki.

A sama książka? Cóż czytelnik… kolorowiec? Kredkowiec? Ilustrator... znajdzie tu kilkadziesiąt plansz z najważniejszymi postaciami Świata Dysku – od tych najmniejszych aż po samego A’Tuina. Pochodzą one z najróżniejszych momentów w historii Świata Dysku. Większości obrazów towarzyszą krótkie cytaty i opisy doskonale podtrzymujące klimat książki, a czasem wręcz dosłownie odnoszące się do konkretnych wydarzeń . Dzięki temu doskonale pobudzają apetyt na powtórną lekturę przynajmniej niektórych tomów.
W pewien sposób można tę książkę potraktować jako swój wkład w folklor Świata Dysku i możliwość bliższego i bardziej osobistego kontaktu ze swoimi ulubionymi bohaterami.
W każdym razie nie mogę się doczekać.

Na koniec jednak zostało mi kilka cierpkich słów. Wydawnictwo niestety nie ustrzegło się jednego z błędów w wydawaniu kolorowanek. To że kartki są zadrukowane po obu stronach można wybaczyć i zrozumieć. Nie każdy chce oprawiać swoje prace i wieszać je na ścianach.
Jednak niektóre z obrazków – zwłaszcza te rozmieszczone na dwóch sąsiadujących kartach – wszyte są tak ciasno, że nie będzie możliwe zakolorowanie ich w całości (ale też może nie o to chodzi). O ile nie należycie do typu zachowującego wszelkiego rodzaju książki w ich pierwotnym stanie, to alternatywą może być ostrożne wyrwanie poszczególnych ilustracji. Tu, przyznam, zdecydowanie lepiej sprawdza się klejenie książki, zamiast szycia.
Jest i na to sposób.

Kilka lat temu w moje ręce trafiła również książka zatytułowana „Unseen University cut-out book”. I, jak nazwa wskazuje, była to wycinanka. W przedmowie autor wspominał, że on sam wycinanki kupuje zawsze dwie. Jedną „na zaraz”, drugą na ewentualne „po latach”. W ten sposób czerpie się bieżącą radość z książki i jeszcze zachowuje ją na potem. To nie tak, żebym od razu namawiał Was do zakupu dwóch egzemplarzy. Chyba, że bardzo zechcecie.

Tymczasem czmycham przeprosić się z kredkami. Rezultat walki z rozterkami postaram się przedstawić już na przykominkowym FB.

Kamil Świątkowski

Wydawnictwo Prószyński i S-ka
ISBN: 978-83-8097-000-7