To absolutna bzdura, że człowiek (względnie bardzo młody człowiek) boi się rzeczy, których jeszcze ktoś nie zdążył nazwać. Takie dziecko, na przykład, doskonale wie, że po zgaszeniu światła to straszne makabryczne coś dalej będzie straszne i makabryczne.
Prawda jest taka, że z potworami należy sobie radzić od najmłodszych lat – dobrze, żeby mieć dobry wzór do naśladowania. Bohaterka i autorka Memuarów lepszego wzoru nie mogła sobie znaleźć. Długo strzeżona rodzinna tajemnica wreszcie ujrzała światło dzienne. Jak się okazało, ojciec McMężny – głowa rodziny – jest odpowiedzialny za to, że opierające swoją dietę na dzieciach maszkary nie rozpanoszyły się nadmiernie. Od lat bowiem, idąc w ślady swojego ojca i dziada, zajmuje się likwidacją potworów. Jest w tym na tyle skuteczny, że cały potworzy (nie zawsze podziemny) światek wydał odpowiednie dyspozycje co do jego osoby. Oddział poczwarzych komandosów przypuścił śmiały atak na rezydencję i porwał ojca. Dwójka rodzeństwa nie mogła tego tak zostawić. Uzbrojona w ekwipunek pogromców oraz wspierana przez księgę wiedzy o potworach ruszyła z odsieczą. Oczywiście nikt nie mówił, że będzie łatwo. I nie było.
W przedmowie do książki autor wyraźnie zaznacza, jakie jest jej przeznaczenie – w pewnym wieku tradycyjne metody walki z maszkarami są: po pierwsze niewystarczające (bo i maszkary są trochę inne – silniejsze); po drugie – mogą spowodować znaczące ubytki w prestiżu (o ile całkowite schowanie się pod kołdrę jeszcze da się obronić, o tyle falanga z pluszaków może nie zawsze spotkać się ze zrozumieniem).
A. Zappa właśnie te aspekty brał pod uwagę, zapewniając, że pisze podręcznik nie tylko dla najmłodszych czytelników. Faktycznie – metody przez niego zaproponowane nie brzmią już tak infantylnie - nie oznacza to jednak, że pewne szczególnie aromatyczne metody prewencji zostaną zaakceptowane przez sąsiadów bez żadnego szemrania. Ale przecież nie można mieć wszystkiego. No tylko te potwory .... - z drugiej strony – przy dobrych wiatrach (dosłownie) można odnieść sukces w pozbyciu się zarówno maszkar jak i sąsiadów.
A już tak schodząc z obłoków - Makabryczne Memuary to krótka, przyjemna, humorystyczna, ale też strasznawa historia, w której wprawdzie ciężko się dopatrzeć głębszych mądrości, ale humor i poziom makabroabsurdu utrzymane są na przyjaznym poziomie. O ile wygląd potworów wydaje się oparty głównie o świat insektów, o tyle już metody prewencyjne są rozbudowane i bardzo kreatywne. Czasem przypominają bandaże Kiemliczów – chleb, ślina i pajęczyna – czasem jednak potrzebne są skarpetki (im bardziej śmierdzące, tym lepiej), suszone i kruche muchy albo konkretny czas naświetlenia przez niezachmurzone światło księżycowe. Jakikolwiek brak w jakości składników może spowodować, że czynności prewencyjne będzie trzeba pilnie powtórzyć.
Swoją drogą to ciekawe, ale i niepokojące zjawisko – poziom straszności w książkach adresowanych dla młodych czytelników stale rośnie – jeszcze trochę i faktycznie osiągnie on rozmiar rzeczywistej dziecięcej wyobraźni. Strach pomyśleć, co wtedy...
Redhorse
ISBN: 978-83-60504-15-4