Wharton, Clancy, Coehlo, Kostova...
co ich łączy? Patrząc jak najbardziej subiektywnie – niewiele. Wszyscy piszą, a piszą dużo. Dużo też się sprzedaje napisanych przez nich książek.
I dobrze, bo jakby tak pisali, a książki by się nie sprzedawały, tylko zalegały, to balonik z nimi mógłby pęknąć z głośną czkawką o zapachu wczorajszego piwa i grillowanych kiełbasek z kapustą kiszoną. Słowem – byłoby niefajnie. Ale, jak już było wspomniane, książki się sprzedają, więc jest fajnie.
Piszą o wszystkim, piszą o niczym, piszą o tym samym i piszą o rzeczach skrajnie różnych...
piszą.. piszą... piszą...
Co więc łączy te nazwiska – to, że stoją za nimi artyści. Prawdziwi, naturalni, nieposkromieni, pełni twórczego zapału i żądzy pieniądza artyści ds. marketingu. Artyści bezimienni, z otwartymi umyslami i kontami, gotowi w każdej chwili powiedzieć nam co dobre jest, a co nie.
Bądźmy szczerzy. Wszystkie, lub prawie wszystkie słynne pisarskie nazwiska mają na koncie po jednym, góra po dwóch naprawdę dobrych tytułach. Czytając resztę można odnieść wrażenie, że ktoś robi nas w bambuko i odcina sobie kupony, zamiast zakasać rękawy i dostarczyć kawałek porządnej literatury.
Trudno pisarzowi utrzymać dzisiaj poziom. Nie, trudno utrzymać dobry poziom, bo jednak większość z nich całkiem nieźle utrzymuje poziom przeciętny.
Tęskno mi Pisarzu za Tobą.
A bo lubię sobie czasem poczytać. Niewielu pisarzy utrzymuje poziom ze swych naprawdę dobrych dzieł. A świadomość, że czytam czyjeś odcięte kupony wcale nie nastraja pozytywnie do tak zwanych bestsellerów. Absolutnym strzałem w stopę był dla mnie na przykład Dom na Sekwanie – prosty opis remontu starej barki. Nic specjalnego, nic rewolucyjnego, nic edukacyjnego. Przede wszystkim nic zwyczajnego – bo jak wielu z nas może sobie pozwolić na spłacenie rat kredytu, przez wyciągnięcie z szuflady, kolejnych rękopisów, które można sprzedać.
Napisanie o tym książki uważam za przejaw wysokich lotów tupetu.
Wychodzi na to,że poziom trzymają tylko ci autorzy, którzy skomercjalizować się nie zdążyli, rolę speców od marketingu zaś odgrywali ministrowie do spraw edukacji. Oczywiście, będąc martwymi, autorzy ci trzymają poziom dosłownie.
Co zatem wyznacza jakość pisarstwa? Czy w ogóle jest taki wyznacznik? Czy jeszcze nastąpi jeszcze kiedyś twórczosc taka jak dzieła Eco, czy Kapuścińskiego, czy raczej w dobie ogólnej akceptacji spadku czytelnictwa postawimy na rozwój literackich i intelektualnych “bryków”.