Beowulf to poemat, który porusza ludzką wyobraźnię już od setek lat. To opowieść o potworze, o wojowniku, o pojedynku, który rozpalił nadzieje i przyniósł radość. Strwożony lud wykazywał swoją wdzięczność za wyzwolenie z niebezpieczeństwa, ale... to nie on jest głównym bohaterem tej konkretnej książki
Sam poemat został spisany w XI wieku. Od tego czasu wiele osób się nim już zajmowało – rozkładało na znaczenia, metafory i czynniki pierwsze. Poświęcano wiele uwagi zaganieniom gramatycznym i okolicznościom historycznym. Badano, kto był kim w podaniu, a kim w kronikach. Tym razem jednak najważniejszą postacią w książce jest sam tłumacz. Być może już samo nazwisko nakazywałoby uwierzyć w nieomylność i dokładność przekładu.
Tolkien zajął się Beowulfem gdy miał 34 lata i prowadził zajęcia z literatury. I to właśnie tu zaczyna się robić naprawdę ciekawie. Nie będę Was namawiał, byście bezkrytycznie wierzyli w dokładność tego tłumaczenia. Tolkien sam też poddawał w wątpliwość swoje badania, a zajmował się tym tekstem przez wiele lat i kilkukrotnie zmieniał zdanie. Wyraźnie widać to w jego notatkach i przypisach. Czasem nowe rozwiązania”przychodziły” do niego w czasie rozmów prowadzonych ze studentami na zajęciach.
Skąd te informacje? Książka jest uzupełniona o wprowadzenie i komentarz napisane przez syna J.R.R. Tolkiena. Dowiadujemy się z nich wielu szczegółów pracy, jaką musiał wykonać tłumacz. Czytamy o kilku wersjach tekstu i o przerwach w badaniach, które często owocowały zmianą podejścia do tematu. Nie wszystkie notatki były jednakowo czytelne, ale Tolkien-syn dołożył wszelkich starań, by je poskładać i przedstawić czytelnikowi możliwie najpełniejszą ich wersję.
Myślę, że choćby z tego powodu, ta książka może być smacznym kąskiem dla osób, którym praca z językiem nie jest obca – a przy okazji mamy możliwość poznać kolejny wycinek życia twórcy Śródziemia.
A Beowulf? No cóż... on również w książce występuje. Mamy dwie wersje poematu – polską i angielską. Są one tak zredagowane, że na jednej rozkładówce mamy po jednej stronie w obu językach. Jeśli ktoś ma zacięcie językoznawcze, to dzięki takiemu układowi i numeracji wierszy może sam spróbować własnych sił. Oczywiście Czytelnik będzie miał nieuczciwą przewagę nad Tolkienem, ponieważ będzie tłumaczył ze zwykłego angielskiego. Ale to już szczegół, prawda? Możemy również przeczytać obszerny i rzeczowy komentarz odnoszący się tak do prac tłumacza, jak i do tła samego poematu. Jest to bardzo wyszukana i odrobinę wytrawna lektura.
Jak dla mnie – kandydat na solidnego półkownika.
Wydawnictwo Prószyńśki i S-ka
ISBN: 978-83-8069-167-4