Piąta część przygód trójki przyjaciół z warszawskiego gimnazjum, to już pełnometrażowy, dwuczęściowy dreszczowiec z gatunku political fiction. Nie brak w nim nawet odpowiednio podanych elementów humorystycznych. Historia jest mocno rozbudowana i wielowątkowa. Na szczęście nie wszystko jest wyjaśnione do samiutkiego końca. Bo wtedy by było troszeczkę za słodko.
Zupełnie wyjątkowo zabrałem się w tym wypadku do przybliżenia Wam dwóch tomów od razu. Orbitalny Spisek jest bowiem zakrojony na tak szeroką skalę, że zmieszczenie tego w jednym tomie nie było planem możliwym do zrealizowania.
Zaczyna się oczywiście zupełnie niewinnie. Sami jednak przyznacie, że na imprezie sylwestrowej nie może być za zimno. Zwłaszcza gdy mówimy o temperaturze w pomieszczeniu. Ktoś musiał więc pomajstrować przy piecu i to właśnie wtedy cała afera wybuchła - razem z milionami noworocznych fajerwerków nad Warszawą. Od tego momentu sprawy nabrały rakietowego tempa.
Oczywiście Felix, Net i Nika od razu podjęli odpowiednie czynności w celu zamaskowania tej przypadkowej psoty. Trudno jednak ukryć coś, czego efekty są powszechnie analizowane w głównych wiadomościach telewizyjnych. Tym bardziej jeśli w grę wchodzą potencjalne kryzysy dyplomatyczne. A wchodzą w grę i to całkiem poważnie, dzięki sprawnie działającej, choć mocno przerysowanej postaci medialnej, która na każdym najmniejszym potknięciu rządu budowała swoją pozycję w świecie polityki. Jak zawsze w takich wypadkach zaczęło się od krytyki błedu, lub niedopatrzenia, a potem już lawinowo coraz częściej i coraz bardziej absurdalnie. Doszło do tego, że nawet problemy techniczne związane z orędziem premiera były przyczynkiem do piętnowania nieudolności frakcji rządzącej.
Z drugiej jednak strony, nawet dla gimnazjalistów związek między aferą, a potencjalną aferzystką był szyty nićmi nie tyle grubymi, co nazbyt oczywistymi. Przez większą część czasu byli oni jednak zbyt zajęći rozwiązywaniem lokalnych problemów związanych ze szkołą i przedferyjnymi przygotowaniami. Problem z feriami - wiadomo - głównie opierał się na kasie i jej braku, za to szkoła... to zupełnie inna historia. Dyrektor trzynastego gimnazjum postanowił wdrożyć nowe standardy, dzięki którym szkoła mogłaby zyskać certyfikat, a tym samym zwiększyć swój prestiż. Z punktu widzenia uczniów oznaczało to jenak całą chmarę nowych problemów, z których mundurki były najmniej kontrowersyjne. Dodatkowo, co nie jest bez znaczenia - przez większą część tej przygody obserwujemy jak bardzo brak zgody i współdziałania potrafi skomplikować najprostsze czynności.
Nie po raz pierwszy Rafał Kosik w sposób humorystyczny podkreśla absurdalne mechanizmy, szkolne, polityczne, dziennikarskie, czy decyzyjne - na prawie każdym szczeblu. Oczywiście wszystkie te smaczki są tylko dodatkiem do całej intrygi. Niemniej jednak wciąż stawiam sobie pytanie - na ile te żartobliwe uwagi docierają do „czytelnika docelowego”. Na ile młodzież faktycznie śledzi rzeczywistość wykraczającą poza internetowe „hajlajty”?
To chyba jedyne, co może czasem zgrzytać w odbiorze książki. Poza tym małym zastrzeżeniem obie części piątej przygody trójki przyjaciół czytają się bardzo szybko i przyjemnie.
Dodam jeszcze, że nie czytałem całej serii, ale w piątej części pojawiają się częste odwołania do części poprzednich, włączając w to główny czarny charakter, o którym jednak nie mogę nic więcej powiedzieć. Mogę natomiast przyznać, że chęć poznania rzeczonego złoczyńcy prawdopodobnie zaowocuje sięgnięciem po wcześniejsze tomy.
Powergraph
ISBN: 978-83-61187-06-6
ISBN: 978-83-61187-07-3