- Tato! Widziałeś śledzie? – Najmłodsza Chochlik wbiegła zaaferowana do pokoju.
- Jakie śledzie – odparłem cokolwiek zaskoczony.
- To ty nic nie wiesz? Śledzie zniknęły i nikt nie wie gdzie są...
Właściwie nie powinienem być zaskoczony. W naszym domu wyobraźnia udziela się wszystkim, a inspiracji w okładkach twardych i miękkich mamy obfitość. Ale śledzie? Śledzie mnie zaskoczyły. Dopytywania Chochlika jednak nie ustępowały, należało więc podjąć śledźtwo…
Sprawa toczy się w Cieszynie, gdzie pewnej nocy zbito szybę. Wydarzenia, które nastąpiły później zaowocowały w zniknięciu wcześniej wspomnianych śledzi, a tym samym w możliwej niemożności pełnego i właściwego przeprowadzenia bankietu w lokalnym ratuszu. W pierwszym odruchu największe oskarżenia padły na wszędobylską szajkę kotów. Jak się szybko okazało, nie można było bardziej się pomylić. Koty nie tylko wyraziły chęć pomocy w ustaleniu prawdziwego sprawcy, lecz także stanęły cokolwiek w obronie psów – następnych „oczywistych podejrzanych”. Jak się później okazało, złoczyńca znalazł się w najmniej spodziewanym miejscu.
Ale przejdźmy na chwilę do akt sprawy. Dokładny opis wydarzeń, listę osób biorących w niej udział (zarówno po stronie podejrzanych jaki i poszkodowanych) oraz mnóstwo informacji towarzyszących znajdziecie w książce „Kocia Szajka i zagadka zniknięcia śledzi”. Całą wiedzę na ten temat zebrała i opisała Agata Romaniuk, ale należy też wspomnieć o niezwykle cennych i atrakcyjnych ilustracjach Malwiny Hajduk.
Tak – to jest książka. Wpadła Chochlikom w ręce i „w oko”. Kiedy sam miałem okazję zapoznać się z jej treścią sam również uległem kilku zachwytom. Przede wszystkim mamy tu kryminał skierowany do młodszych czytelników, ale napisany całkiem sprawnie – z dobrze wyważonymi ilościami intrygi i akcji. Co ważne zagadka nie jest prosta i oczywista, więc jest nad czym główkować. Jednocześnie przedstawianie kolejnych podejrzanych i okoliczności nie nuży się i nie dłuży, ale też nie powoduje zamieszania nadmiernym tempem (choć biorąc pod uwagę kocie cechy właśnie tego moglibyśmy się spodziewać). Chochliki były zachwycone do tego stopnia, że czytanie książki przed snem nie było rozsądnym rozwiązaniem, bo zamiast śnić mali detektywi byli pełni zapału, by rozwiązać zagadkę.
Ja sam, jako dorosły czytelnik, odniosłem bardzo przyjemne wrażenie, jakby cała historia trąciła (nomen omen) myszką – ale w jak najbardziej pozytywnym sensie. Jest to z jednej strony zasługą ilustracji, które przywodzą na myśl książki czytane w młodości, a z drugiej sposobu prowadzenia narracji, która z kolei przypominała najbardziej klasyczne kryminały – te bardziej niewinne, skupiające się na zagadce, niż na szczegółowym opisie miejsca przestępstwa. Oprócz czystej rozrywki była to więc bardzo przyjemna podróż do bardziej beztroskich czasów.
Wieść niesie, że to dopiero pierwsza sprawa rozwiązana przez Kocią Szajkę. Pozostaje tylko powiedzieć „Mrrrr….”
Wydawnictwo Agora
ISBN: 978-83-268-3643-5