- Tato! Widziałeś śledzie? – Najmłodsza Chochlik wbiegła zaaferowana do pokoju.
- Jakie śledzie – odparłem cokolwiek zaskoczony.
- To ty nic nie wiesz? Śledzie zniknęły i nikt nie wie gdzie są...
Jeszcze w czasach licealnych (lub jak kto woli ćwierć wieku temu) moi rówieśnicy bardzo często pisali na szkolnych ławkach i drzwiach toalet hasło „Tu byłem. Tony Halik”. Brzmiało ono absurdalnie, a zachowanie piszących było zupełnie nie na miejscu. Ale wszyscy się śmialiśmy, bo wiedzieliśmy kim był Tony Halik oraz podejrzewaliśmy, że faktycznie „był wszędzie”.
Oj… nie będzie mi lekko napisać o tej pozycji. I nawet nie chodzi, o to, że zabraknie mi słów, bo o to się nie martwię – w końcu zawsze mogę skorzystać z odautorskich podpowiedzi zawartych w książce. Natomiast cokolwiek przeraża mnie myśl, że tę recenzję przeczyta sam Autor i nie spodoba mu się ona ot tak… językowo. Bo choć wydaje mi się, że słowem posługuję się całkiem przyzwoicie, to wiem, że przychodzi mi opowiedzieć wam o prawdziwym Czarodzieju Języka.