Ustalmy fakty. Za oknem jest mniej więcej piętnaście na minusie. Mamy styczeń, który za wszelką stara się udowodnić, że ciągle jest miesiącem zimowym, a z braku dowodów wizualnych posiłkuje się Celsjuszem. I powstaje ten mały dylemat. Z jednej strony wcale się nie chce wychodzić z domu, a z drugiej... chciałoby się posiedzieć w jakiejś chacie na zaśnieżonym stoku, przy ogniu w kominku i z filiżanką góralskiej herbatki w ręku.
Książkę Kroniki Zakopiańskie przeczytałem już kilka tygodni temu. Jednak dopiero teraz aura i kanapa zatrzymały mnie na tyle długo, bym zdążył coś o tej książce napisać. A jest o czym.
Maciej Krupa zebrał tu pokaźny zbiór krótkich artykułów, opowieści i historii, których głównym bohaterem jest Zakopane. Rozdziały są krótkie i ułożone w kolejności chronologicznej. Każdy z nich oznacza inny rok i inne wydarzenie. A znajdziemy tu prawie wszystko. Mamy odrobinę religii (w typowym góralskim ujęciu), ale mamy też romanse; znajdziemy tu kilka happy endów oraz parę tragedii. Wszystkie one są okraszone naprawdę znanymi nazwiskami. Dość powiedzieć, że mamy okazję przeczytać, o tym jak Paderewski odegrał prywatny koncert dla Chałubińskiego.
Obydwaj panowie pojawiają się na kartach opowieści jeszcze kilkukrotnie. Szczególnie Doktor Chałubiński zapisał się w historii tej miejscowości wyjątkowo chlubnie.
Pod względem stylistycznym nie da się nie zauważyć pewnych rozbieżności. Ale trzeba tu od razu przyznać, że nie wynikają one z niedoskonałości warsztatu autora. Wręcz przeciwnie. Historie zamieszczone w tej książce sięgają XVII wieku i dość często odnoszą się do istniejących artykułów, posiłkując się przy tym cytatami i dialogami. Kroniki... bez wątpienia zyskują na tym odrobinę „kolorytu” i czytają się jeszcze przyjemniej.
Swoją drogą książka zaskoczyła mnie jeszcze w jeden sposób. Przez cały czas nie mogłem się pozbyć uczucie tej przyjemnej historycznej egzotyki. Nie mogłem też do końca zlokalizować jej źródła. Bez względu na wiedzę i bez cienia złośliwości zawsze myślałem o Zakopanem w kategoriach pewnego rodzaju skansenu. To o czym czytałem w Kronikach... utwierdzało mnie w tym przekonaniu, aż w końcu zrozumiałem, że czytam o wydarzeniach m.in. z XIX wieku, kiedy to Polska była jeszcze pod zaborami. Mimo to nic nie przeszkadzało znanym postaciom przyjeżdżać tu regularnie.
Ale czy naprawdę miasto nie zmieniło się od tego czasu? Jednorazowa wizyta raczej nie odpowie na to pytanie. Być może przyjdzie czytelnikom poczekać na drugą część tej historii (Bardzo nieoficjalnie autor przyznał się, że materiału by starczyło, ale czy coś z tego wyjdzie?).
Podczas powstawania tego tekstu styczeń nieśmiało przypomniał sobie o śniegu, a ja zapragnąłem –bardziej niż kiedykolwiek do tej pory – zabrać Redakcję w góry.
Wydawnictwo Czarne
ISBN: 978-83-8049-149-6