Remigiusz Mróz jest całkiem młodym człowiekiem. Nie da się ukryć, że wiek autora prawie zawsze „odbija” się w jego książkach. No i z Mrozem mam ten problem (a konkretniej przyjemność), że podczas lektury miałem wrażenie, jakbym czytał Fiedlera... albo przynajmniej oglądał „W starym kinie”.
Może to kwestia tematyki, ale czytałem już książki o lotnikach z okresu II wojny światowej, które nie wciągały tak mocno jak Turkusowe Szale. Nie jest to pierwsza książka tego autora i na razie nie mogę się odnieść do jego stylu jako całości, ale za przywrócenie przyjemnych wspomnień z czasów podstawówki (wtedy właśnie czytałem Fiedlera) jestem autorowi niezmiernie wdzięczny.
Po raz kolejny dałem się wciągnąć w pościgi, potyczki i pojedynki w chmurach i ponad nimi. Nie zrozumcie mnie źle, ale samoloty i statki latające niespecjalnie mnie interesują. Dobrze mi z moim lękiem wysokości i z tymi maszynami raczej nieprędko będę chciał się zaprzyjaźnić. Tymczasem tu, dzięki autorowi, zaczynam sobie tworzyć w głowie katalog maszyn „własnych” i wrogich. Wyobrażam sobie kolejne zdjęcia samolotów, przypinane na ścianie w baraku, by lepiej zapamiętać sobie sylwetkę nieprzyjaciela i dostrzec ją przed strzelcem pokładowym.
Zazwyczaj nie lubię, gdy ktoś wodzi mnie za nos. Autor zaś robi to co kilka akapitów. W jednej chwili czytamy o Polakach, jako o źle koniecznym w szeregach RAF, o szaleńcach niezdolnych do wykonywania rozkazów, o narwańcach bez krzty zdrowego rozsądku. Ale jednocześnie dowiadujemy się, jakie wrażenie polscy piloci wywierają na angielskich kobietach, a jakie na niemieckich lotnikach. Kiedy jednak już uspokoimy myśli i nabierzemy przekonania, że wiemy co będzie dalej, nagle dostajemy (literacko) sierpowym i potrzebujemy kilku stron, by się otrząsnąć.
Nawet wątki romantyczne są tu hmmm... odpowiednio pokręcone.
Fiedler w swojej książce wspomniał o wielu mitach, które narodziły się wokół polskich pilotów. Mróz zdaje się opisywać, w jaki sposób te mity powstały. Autorowi nie udało się jednak uniknąć pułapki przesady w kilku miejscach – ale przecież mu wolno, prawda? A swoją drogą – wydawnictwu nie udało się uniknąć kilku wpadek korektorskich, ale nie zakłócają one płynności lektury, więc przymykamy oko.
Mam jednak małe zastrzeżenie do wyjaśnień Autora, zawartych na końcu książki. Są one niewątpliwie cenne i być może nawet bardzo potrzebne. Ale...
O ile lektura „Dywizjonu 303” wiązała się ze świadomością czasów, w jakich książka była napisana, o tyle w przypadku Turkusowych Szali można było się łatwo domyślić, że mamy do czynienia z historią beletryzowaną. Remigiusz Mróz sprawił jednak, że w jakiś sposób zapomniałem o tym jeszcze przed trzecim rozdziałem. Kiedy więc dotarłem do epilogu i wyjaśnień historycznych poczułem się bezceremonialnie odarty z całej magii, w której tkwiłem niemal do końca lektury.
No Panie Mróz, liczę, że w jakiś sposób Pan mi to wynagrodzi.
A książkę, oczywiście, serdecznie polecam.
Wydawnictwo Bellona
ISBN: 978-83-11-13332-7