Kamil - blog

30.05 - Spotkanie z Tomaszem Białkowskim

Zaprzyjaźnione wydawnictwo JanKa przesłało nam informację o spotkaniu autorskim z Tomaszem Białkowskim. Odbędzie się ono 31 maja 2011 o godz. 17.30 w Kawiarni Literackiej Centrum Książki w Olsztynie (plac Jana Pawła II 2/3). Poświęcone będzie jego najnowszej powieści, Teorii ruchów Vorbla, która ukazała się w maju nakładem wydawnictwa JanKa. Spotkanie poprowadzi Włodzimierz Kowalewski.
Serdecznie zapraszamy.

Wezwanie Ziemi - premiera z Prószyńskiego

Wezwanie Ziemi

Wezwanie Ziemi - to drugi tom cyklu Powrót do domu autorstwa Orsona Scotta Carda. Książka wydana nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka ukaże się w księgarniach już dziś. My zaś zapraszamy do zapoznania się z fragmentem prologu.


PROLOG

Główny komputer planety Harmonia nie był przeznaczony do takiej bezpośredniej ingerencji w sprawy ludzi. Głęboko niepokoił go fakt, że niedawno sprowokował młodego Nafaia do zamordowania Gaballufixa. Ale jak mógł główny komputer wrócić na Ziemię bez Indeksu? I jak mógł Nafai zdobyć Indeks bez zabicia Gaballufixa? Nie było innego wyjścia.
A może było? Jestem stary, powiedział do siebie główny komputer. Mam czterdzieści milionów lat, jestem maszyną, która nawet w przybliżeniu nie miała tak długo istnieć. Skąd mogę wiedzieć, czy mój osąd jest właściwy? A jednak kierując się moim osądem, doprowadziłem do śmierci człowieka i młody Nafai zadręcza się poczuciem winy z powodu uczynku, do którego go namówiłem. A to wszystko w celu sprowadzenia Indeksu z powrotem do Zvezdakrooga, abym mógł powrócić na Ziemię.
Gdybym tylko mógł porozmawiać z Opiekunem Ziemi. Gdyby tylko Opiekun potrafił mi powiedzieć, co teraz robić. Wówczas mógłbym działać z pewnością siebie. Wówczas nie musiałbym powątpiewać w mój każdy uczynek, zastanawiać się, czy wszystko, co robię, to nie przypadkiem skutek mojej degeneracji.
Główny komputer miał ogromną potrzebę porozmawiania z Opiekunem, jednak mógł to zrealizować jedynie po powrocie na Ziemię. To było błędne koło przyprawiające o frustrację. Główny komputer nie mógł postępować mądrze bez pomocy Opiekuna; musiał postępować mądrze, żeby dotrzeć do Opiekuna.
Co teraz? Co teraz? – myślał. Potrzebuję mądrości, lecz któż może mną pokierować? Posiadam znacznie większą wiedzę, niż jakikolwiek człowiek może mieć nadzieję kiedykolwiek zdobyć, a jednak porady mogę szukać jedynie w ludzkich umysłach.
Czy to możliwe, aby ludzkie umysły mogły wystarczyć? Żaden komputer nie był zdolny do takiej genialnej dezorganizacji jak ludzki mózg. Człowiek podejmował najbardziej zdumiewające decyzje na podstawie zaledwie strzępków informacji, ponieważ jego mózg łączył je w dziwny i poprawny sposób. Z pewnością istniała możliwość, że można by z ludzi wyłuskać pewną przydatną mądrość.
Z drugiej jednak strony może nie. Ale warto spróbować, prawda?

06.06 - Ślepowidzenie - Premiera

Ślepowidzenie

Ślepowidzenie - drugie wydanie ukaże się 06.06 2011 - taką informację otrzymaliśmy dziś od wydawnictwa MAG, a dla tych z Was, którzy nie są przekonani, czy warto sięgnąć po tę książkę mamy przygotowany fragment. Zapraszamy:


To wszystko nie zaczęło się wtedy. Ani od wężydeł i Rorschacha, ani od Big Bena, Tezeusza, czy wampirów. Większość stwierdziłaby, że od Świetlików, ale to też nieprawda. Na nich się skończyło.
Dla mnie wszystko zaczęło się od Roberta Paglino.
Kiedy miałem osiem lat, był moim najlepszym i jedynym przyjacielem. Dwóch pokrewnych wyrzutków, przywiązanych do siebie przez uzupełniające się nieszczęścia. Moja wada była rozwojowa, jego genetyczna: niekontrolowany genotyp, który dał mu skłonność do krótkowzroczności, trądziku oraz (jak się okazało później) podatność na narkotyki. Rodzice nigdy go nie zoptymalizowali. Należeli do garstki dwudziestowiecznych skamielin, które nadal wierzyły w Boga i uważały, że Jego dzieła nie należy poprawiać. Zatem naprawiono tylko jednego z nas, choć dałoby się obu.
Przyszedłem na plac zabaw i zobaczyłem, że Pag znalazł się w centrum uwagi bandy kilkorga dzieciaków – szczęściarze z przodu walą go pięściami po głowie, reszta, czekając na swoją kolejkę, musi się zadowolić rzucaniem wyzwisk typu „kundel” i „mieszaniec”. Patrzyłem, jak unosi ręce, niemal z wahaniem, żeby się osłonić przed najdotkliwszymi z ciosów. Rozumiałem jego myśli lepiej niż własne – bał się, że napastnicy pomyślą, że te ręce chcą im oddać, że ­odczytają ten gest jako opór i zmaltretują go jeszcze bardziej. Już wtedy, mając zaledwie osiem lat i wyciętą połowę mózgu, stawałem się znakomitym obserwatorem.
Ale co zrobić, nie wiedziałem.
Ostatnio widywałem go rzadko. Prawie na pewno mnie unikał. A jednak, kiedy najlepszy przyjaciel jest w tarapatach, to się mu pomaga, nie? Nawet jeśli nie ma szans – zresztą, który ośmiolatek rzuciłby się na sześciu większych chłopaków w obronie kumpla z piaskownicy? Ale przynajmniej pobiegłby po pomoc. Kogoś zawołał. Coś zrobił.
A ja stałem i nic. Nawet niespecjalnie chciało mi się mu pomagać.
Bez sensu. Powinienem z nim empatyzować nawet gdyby nie był moim najlepszym przyjacielem. Bezpośredniej przemocy nie zaznałem tyle co Pag, bo moje ataki trzymały inne dzieciaki na dystans, napawały je strachem, choć ja sam byłem wtedy bezbronny. Jednak wyzwiska i drwiny znałem dobrze, podobnie jak nogi podstawiane znienacka na drodze z punktu A do punktu B. Znałem to uczucie.
Czy raczej – kiedyś znałem, ale tę część mózgu wycięto mi razem z zepsutymi połączeniami. Cały czas odbudowywałem te algorytmy, ucząc się z obserwacji. Stadne zwierzęta zawsze gromadnie zabijają najsłabsze sztuki z grupy. Rozumie to instynktownie każde dziecko. Może po prostu niech się dzieje co chce, może nie powinienem ingerować w naturę? Ale przecież rodzice Paga nie chcieli ingerować w naturę, i co z tego mają? Syn leży skulony na ziemi, a banda podrasowanych superchłopaków kopie go po żebrach.
W rezultacie, tam gdzie zawiodła empatia, zadziałała propaganda. Wówczas raczej obserwowałem niż myślałem, raczej pamiętałem niż wnioskowałem – a pamiętałem ­tysiąc inspirujących opowieści wychwalających każdego, kto ujmie się za słabszym.
Chwyciłem więc kamień wielkości pięści i zanim wszyscy się zorientowali, że wkroczyłem do akcji, walnąłem dwóch napastników w potylice.

04.05 - Przygotowania do Plebiscytu

Powoli ruszają przygotowania do kolejnej edycji przykominkowego plebiscytu na książkę lata. Mamy już pierwsze zgłoszenia a cały regulamin i harmonogram ogłosimy pod koniec maja. Liczymy na to, że i w tym roku znajdziemy dla Was wiele cennych informacji i porad dotyczących wybrania tej najciekawszej książki na lato.
Ogłoszenie wyników nastąpi tradycyjnie w połowie wakacji - byście mogli się jeszcze nacieszyć zwycięskimi tytułami.

Nagrodami będą oczywiście kilogramy książek.

Zapraszamy również do współpracy wszystkich autorów blogów, którzy chcieliby się przyłączyć do promowania tego plebiscytu. By zachęcić do udziału w konkursie i zaprezentować swoje recenzje wystarczy się z nami skontaktować do 20 maja - gorąco zachęcamy.

Poprzednie edycje:
http://przykominku.com/plebiscyt_2009
http://przykominku.com/plebiscyt_2010

Spokojnych i Radosnych Świąt

Zebrani przy kominku życzymy Wam wszystkim dużo spokoju i ciepła w ten świąteczny weekend.
Nie zapomnijcie dać się jutro zmoczyć, a potem zemścić się chlupnięciem na najbliżej stojącej ofierze.
Tylko na książki uważajcie - bo chwili na zaczytanie również Wam życzymy.

15.04 - Przepis na udany związek - SPROSTOWANIE

W lutym ogłosiliśmy konkurs związany z książką "Kochanka". Opublikowaliśmy wtedy jeden z przepisów na udany związek, który - naszym zdaniem - został napisany przez naszą czytelniczkę. Taką też informację zamieściliśmy w wynikach.
Dziś otrzymaliśmy list:

Witam,

Postanowiłam napisać do Pana w sprawie konkursu, jaki ogłoszony został przez stronę Przy Kominku, a dokładniej o nagrodzonym tekście (Konkurs Kochanka z 19.02). Nagrodzony tekst z pewnością nie jest autorstwa osoby, która go zgłosiła, ponieważ pochodzi on z mojego bloga www.beauty-or-beast.blog.onet.pl i jest rzecz jasna mojego autorstwa. Artykuł "Przepis na udany związek", bo o nim mowa, opublikowałam 31 sierpnia 2010 roku , a kilka dni później pojawił się jako polecany na głównej stronie Onet.pl. Blog tworzę pod patronatem Onet.pl i wszelkie opublikowane przeze mnie treści chronione są prawem autorskim. Zdaję sobie sprawę, że internet daje nieograniczone możliwości kopiowania moich tekstów i zwykle nie reaguję na tego typu działalność. W tym jednak wypadku chodzi o konkurs, gdzie wymaga się od zgłaszających osób własnego wkładu, a nie jedynie kilka działań typu "kopiuj-wklej". ;)

Pozdrawiam,
Marta

Jest nam przykro, że nasza czytelniczka nie sprostowała poprawności podanej przez nas wcześniej informacji, wynikiem czego zaistniała powyższa sytuacja.
Pani Marto - gratulujemy wyobraźni i pomysłów. Przepraszamy za zaistniałą sytuację - mamy nadzieję, że taka sytuacja już się nie powtórzy.

14.04 - Nie całkiem zwyczajny las...

Krąg Magii

Papierowy księżyc - jak to niegroźnie brzmi, prawda? Ale nie dajcie się zwieść, bo jeszcze może Was całkiem mocno zaskoczyć - na przykład...


Ale bywały chwile, kiedy stawałam na krawędzi Lasu Zębów i Rąk i patrzyłam w dzicz rozciągającą się bez końca, zastanawiając się, jakby wyglądała, gdyby wszystko zalewała woda. Zamykałam oczy, słuchałam szumu wiatru między drzewami i wyobrażałam sobie świat pełen wody, w której mogłabym się zanurzyć.
Byłby to świat bez Nieuświęconych, świat bez Lasu Zębów i Rąk.
Często moja matka stoi obok, przykłada dłoń do oczu, osłaniając się przed słońcem. Spogląda za ogrodzenie na drzewa i krzaki, patrzy, czy jej mąż powróci do domu, do niej.
Jest jedyną osobą, która wierzy, że się nie przemienił, że może wrócić do domu jako mężczyzna, którym był, gdy odchodził. Miesiące temu postawiłam krzyżyk na moim ojcu i pogrzebałam ból po jego stracie tak głęboko, jak to możliwe, by móc nadal żyć swoim własnym życiem. Czasami boję się podchodzić do skraju Lasu i patrzeć za ogrodzenie. Boję się, że zobaczę go wraz z pozostałymi: podarte ciuchy, obwisła skóra, okropne, błagalne wycie. I te poobdzierane ze skóry paluchy od szarpania metalowych ogrodzeń.
Matka ma jeszcze nadzieję, bo nikt go nie widział. W nocy modli się do Boga, żeby tata znalazł jakąś enklawę podobną do naszej wioski, aby gdzieś w tym gęstym Lesie znalazł bezpieczną przystań. Ale nikt poza nią nie ma już nadziei. Siostry mówią nam, że nasza wioska jest jedyną na świecie.

Las zębów i rąk - premiera już 20 kwietnia.

14.04 - Nie całkiem zwyczajny las...

Las zębow i rąk

Papierowy księżyc - jak to niegroźnie brzmi, prawda? Ale nie dajcie się zwieść, bo jeszcze może Was całkiem mocno zaskoczyć - na przykład...


Ale bywały chwile, kiedy stawałam na krawędzi Lasu Zębów i Rąk i patrzyłam w dzicz rozciągającą się bez końca, zastanawiając się, jakby wyglądała, gdyby wszystko zalewała woda. Zamykałam oczy, słuchałam szumu wiatru między drzewami i wyobrażałam sobie świat pełen wody, w której mogłabym się zanurzyć.
Byłby to świat bez Nieuświęconych, świat bez Lasu Zębów i Rąk.
Często moja matka stoi obok, przykłada dłoń do oczu, osłaniając się przed słońcem. Spogląda za ogrodzenie na drzewa i krzaki, patrzy, czy jej mąż powróci do domu, do niej.
Jest jedyną osobą, która wierzy, że się nie przemienił, że może wrócić do domu jako mężczyzna, którym był, gdy odchodził. Miesiące temu postawiłam krzyżyk na moim ojcu i pogrzebałam ból po jego stracie tak głęboko, jak to możliwe, by móc nadal żyć swoim własnym życiem. Czasami boję się podchodzić do skraju Lasu i patrzeć za ogrodzenie. Boję się, że zobaczę go wraz z pozostałymi: podarte ciuchy, obwisła skóra, okropne, błagalne wycie. I te poobdzierane ze skóry paluchy od szarpania metalowych ogrodzeń.
Matka ma jeszcze nadzieję, bo nikt go nie widział. W nocy modli się do Boga, żeby tata znalazł jakąś enklawę podobną do naszej wioski, aby gdzieś w tym gęstym Lesie znalazł bezpieczną przystań. Ale nikt poza nią nie ma już nadziei. Siostry mówią nam, że nasza wioska jest jedyną na świecie.

Las zębów i rąk - premiera już 20 kwietnia.

12.04 - jak zawsze z przyjemnością...

... donosimy o przyjemnej w odbiorze, rzetelnej i jakże przyjaznej recenzji jednej z książek, którym patronujemy.
Panie i Panowie - zapraszamy do lektury recenzji - pamiętajcie, żeby przeczytać od deski do deski

02.04 Takie inicjatywy szczerze popieramy

Konkurs pod patronatem przykominku

MOżecie nas nazwać Pratchettofilami i w sumie nie poczujemy się w najmniejszym stopniu urażeni. Wręcz przeciwnie. W każdym razie dziś chcemy Wam uprzejmie donieść, że zaprzyjaźniony portal poświęcony twórczości Terrego Pratchetta ogłosił bardzo przyjemny konkurs.
Więcej szczegółów znajdziecie na stronie http://discworld.pl/viewpage.php?page_id=254.

Subskrybuj zawartość