No więc za oknem jest zimno, biało i aura szczypie w policzki. Patrzę na ludzi, którzy chodzą po chodniku i co chwilę przewracają się, ślizgają niemiłosiernie, ćwiczą break-now-dance-later, a kiedy wreszcie uda im się w miarę odzyskać w miarę kontrolowalną równowagę oraz (prawdopodobnie) resztki godności, odchodzą dalej kołysząc się delikatnie z lewa na prawo – jak pingwiny. Ech… Zima… podejrzewam, że przynajmniej połowa ze spacerowiczów najchętniej wyjechałaby… no nie wiem – na Madagaskar.
Instrukcja i zasady
No dobra Człowieki - do rzeczy. Król Julian sam wszystkiego nie zrobi. Mamy tu grę Pingwiny z Madagaskaru. Składa się ona z dziewięciu kafelków planszy, kart figurantów, czterech pingwinów i karty z misjami. I waszą misją będzie tak pokierować pingwinami, żeby nazbierać jak największą ilość figurantów. Za karty jednych i drugich (czyli misji i figurantów) zdobywa się punkty, a tych trzeba na koniec nazbierać jak najwięcej. To zasady w największym skrócie. Ale żeby nie było za łatwo, to żetony planszy są dwustronne, co pozwala na rozstawienie planszy do wariantu zaawansowanego, w którym zastosowanie ma jeszcze kilka dodatkowych zasad i udogodnień. Od razu warto powiedzieć, że wariant prosty jest bardziej „rodzinny” i przeznaczony dla młodszych graczy – polega głównie na wędrowaniu po zoo i zbieraniu kart. Wersja trudniejsza pozwala na większą interakcję i użycie specjalnych właściwości kart i postaci. Podczas swojej tury gracze mogą: Wykonać ruch (z blokadą, lub bez niej), wykorzystać akcję z karty figuranta, lub pingwina, poszperać w worku, czy wreszcie wykonać akcję związaną z miejscem. Każdy z graczy w swojej turze musi wykonać cztery akcje.
Do wykonania misji, czy zakupienia kart potrzebne będą żetony, które można znaleźć w worku, a w późniejszym etapie gry również na planszy. Warto pamiętać, że na koniec rozgrywki te żetony będą miały wartość ujemną.
Wiek, liczba graczy i czas gry.
Nie da się ukryć, że wiek graczy, ten ustalony przez wydawcę, jest w tym wypadku najbardziej dyskusyjny. Wydaje się on stanowczo za wysoki. Na pudełku znajdziemy informację, że gra jest przeznaczona dla graczy w wieku 14+. Pomijamy tu czynnik zainteresowania serialem, bo w pewnym zakresie każdy jest bardziej lub mniej zaznajomiony z Królem Julianem. Niemniej jednak samo skomplikowanie gry zdecydowanie pozwala na obniżenie granicy przynajmniej o cztery lata.
Nie mamy za to żadnych zastrzeżeń co do liczby graczy. 2-4 to wartość wyznaczona chociażby liczebnością pingwiniego gangu. A czas? ( ok 60 minut) – Płynie zdecydowanie szybciej gdy gra się w czwórkę, a nie we dwójkę...
Opakowanie, gra i ogólne wrażenie
Pudełko jest raczej większe i – jak przystało na klimat – odpowiednio śnieżne. Przyjemna grafika na opakowaniu zdradza, co czeka nas w środku, a tam z kolei, oprócz gry, mamy również dość miejsca na dopakowanie ewentualnych niedużych dodatków. Elementy wykonane są całkiem solidnie i przyjaźnie, choć może część tekstu na kartach mogłaby być odrobinę większa. Bardzo przyjemnym akcentem są figurki pingwinów, które można (a właściwie należy) złożyć sobie osobiście. Jest tu również ryba, jako znacznik pierwszego gracza. Takie właśnie akcenty mają za zadanie rozbudzić ochotę na podtrzymywanie klimatu w grze, bo jednak zależy on w dużej mierze od humoru i nastawienia graczy. Zwracanie się do siebie po imieniu postaci, byłoby oczywiście prostsze, gdyby była to gra kooperacyjna, ale i tak jest to jeden ze sposobów.
Sama gra wydaje się dość prosta – szczególnie w wariancie podstawowym – a większa interakcja pojawia się dopiero w wersji zaawansowanej. Wymaga przynajmniej odrobiny umiejętności planowania i knucia, ale większość graczy nie powinna mieć z tym problemów. Na szczęście rozgrywka nie zawsze musi być taka sama. Planszę można ułożyć na kilka sposobów i korzystać z różnych postaci. Warto też zadbać by grać jednak w większym gronie. Z doświadczenia wiemy, że jest wtedy o wiele zabawniej.
Gra jest dosyć duża, ale myślę, że może być również świetnym przerywnikiem pomiędzy innymi grami, lub jako odskocznia od tego, co zazwyczaj można zobaczyć za oknem.
Grę do recenzji dostarczyła nam firma Phalanx