Życie – Keith Richards

Seks, Drugs and Rock 'n' Roll – hmm? Chciałoby się – ale nie będzie tak łatwo – choć autorem książki jest Keith Richards, nie będzie w niej mowy tylko o „nazbyt intymnych podbojach” i dymku w przerwie między numerami...

okładka książki

Biografie (a w szczególności autobiografie) mają tę wspaniałą cechę, że pozwalają choć na krótką chwilę zbliżyć się do tych ukochanych i nieosiągalnych idoli z lat młodzieńczych. Wydaje się, że znasz wszystkie piosenki, filmy, książki..., że świetnie znasz tego, czy owego i po książkę sięgasz, by dowiedzieć się jednej, czy dwóch nowych anegdot. Wydawało mi się, że prawie dokładnie tak wyglądała historia z Życiem Keitha Richardsa, choć przyznaję, bez zażenowania, że bardzo niecierpliwie czekałem na tę pozycję. Może zamiast jednej, czy dwóch, miałem nadzieję na przynajmniej kilka takich anegdot. Oczywiście srodze się pomyliłem.

Jest jeszcze mały drobiazg, który dość często odróżnia biografie napisane przez samych zainteresowanych od tych, spisanych przez osoby zawodowo zajmujące się pisanem. Chodzi o tę odrobinę grafomanii, która towarzyszy tym pierwszym. Czy znalazłem ją również w Życiu? na to pytanie akurat trudno jest odpowiedzieć jednoznacznie. Są tu bowiem fragmenty niemal kronikarskie – suche, nieemocjonalne – a zaraz po nich przechwałki na temat własnych umiejętności oraz znaczenia całego zespołu. Przyznać jednak muszę, że nie trzeba się specjalnie wysilać, by tę słabość autorowi wybaczyć – skoro i tak prawie całą książkę przeczytałem z otwartą, ze zdumienia, szczęką.

Przyznam, że to dość dziwne uczucie – czytać o idolach kogoś takiego, jak Keith Richards. Pomijam fakt, że wyobrażenie go sobie, jako młokosa, który dopiero uczy się grać na gitarze, czy wymienia się płytami z innym – dopiero co poznanym młokosem – Mickiem. Wrażenie potęguje również świadomość, że wtedy, gdy Świat dzieliły o nieba większe odległości, niż dziś – w sensie komunikacji – większość artystów znała się i często przyjaźniła – zupełnie, jakby dorastali w jednym mieście. Szczególnie (mimo wszystko) zaskakujący był dla mnie pleciony wątek Stonesowsko-Beatlesowski – zarówno w sensie muzycznym, jak i towarzyskim. Nie bez znaczenia były tu również aspekty biznesowe i nie jestem do końca przekonany, czy ten komentarz powienien być oznaczony „przymrużonym okiem”.

Jedno pytanie wymaga odpowiedzi – czy tak książka zadziała na wyobraźnię? Przecież można sobie włączyć muzykę do lektury, ale czy sama w sobie również zagra Wam znane riffy, czy raczej zagra na nerwach przypominając, że innym jest lepiej i mogą sobie marnować czas pisząc autobiografie. W moim przypadku wyglądało to tak, że za każdym razem, gdy odkładałem książkę na stolik, ławę czy do plecaka, czułem wielką i ciężką do odparcia ochotę chwycenia za gitarę i zrobienia czegoś z życiem... zaraz potem nachodziły mnie liczne wspomnienia z lat wcześniejszych, a wśród nich również długie wieczorne rozmowy na temat życiorysow naszych idoli. Jedyna rzecz, której wtedy żałuję, to że nie posiadałem tej wiedzy, co teraz, wcześniej.

Książkę gorąco polecam.

Kamil Świątkowski

Wydawnictwo Albatros
ISBN: 978-83-7659-550-4




tę książkę dostaniesz w Amazonka.pl , Merlin.pl