W towarzystwie moich dwóch ukochanych suczek zasiadłam na kanapie z książką Evy Ibbotson. I wsiąkłam. Niedawno czytany thriller nie trzymał mnie tak w napięciu!
Zapewne po wstępie już się można zorientować, ale przyznam się: jestem psiarą. Nie wyobrażam sobie dzisiaj życia bez psa, a najlepiej dwóch.
Ponieważ, jako dziecko, nigdy nie mogłam mieć psa, a zawsze o nim marzyłam, doskonale pamiętam tę nadzieję przed każdymi urodzinami, przed każdymi świętami i rozczarowanie kiedy znów nadzieja okazała się płonna. Jednym słowem – powieść trafiła mnie prosto w serce.
Hal jest jedynakiem, dziesięcioletnim synem bardzo zamożnych rodziców. Może się wydawać, że ma wszystko czego tylko pragnie, wszystko co przychodzi z najnowszą modą, że jest hołubionym Księciem. Ale prawda wygląda trochę inaczej...
Chłopiec czuje się zwyczajnie samotny. Od dawna marzy o psie. Ojciec ciągle jest gdzieś w podróży, matkę interesują wyłącznie zakupy i wymiana wszystkiego, co wychodzi z mody, na to, co jest zgodne z najnowszymi trendami. Łącznie z opiekunkami dla dziecka i nawet szkołą. Hal nie ma przyjaciół, bo nie da się nawiązać głębszych relacji, jeśli wciąż zmienia się otoczenie. Rodzicie nie chcą się zgodzić na psa, bo zwierzak nie pasuje do ich wychuchanego domu, tak jak nie pasują dziadkowie Hala (którzy nie są wystarczająco zamożni). Przychodzą kolejne urodziny chłopca i tym razem wydaje się, że wreszcie marzenie się spełni – ale po dwóch cudownych dniach spędzonych z wymarzonym pupilem okazuje się, że pies został wynajęty tylko na weekend, a potem oddany z powrotem do agencji. Po jakimś czasie wewnętrznego odrętwienia Hal decyduje się uciec z domu…
Dzięki tej ucieczce chłopak wreszcie czuje się szczęśliwy – pomaga mu nowa przyjaciółka, a oprócz ukochanego Flecka towarzyszy im kilka innych psów przy okazji uwolnionych z agencji wypożyczającej zwierzęta na godziny.
Myślę, że to bardzo prawdopodobna historia. Nie ma dzisiaj niczego, czego ktoś by nie zrobił dla pieniędzy – nie ma też niczego czego nie zrobiłby byle na chwilę zabłyszczeć. Stąd i popyt na wypożyczane na godziny psy (żeby zaimponować znajomym czy kontrahentom) i podaż takich usług. A kogo obchodzi, co czuje zwierzę które w swojej naturze zakodowaną ma psią wierność? Przecież nie tych, co wszystko robią na pokaz. Powieść kierowana jest do dzieci, ale radziłabym przeczytać ją rodzicom. Dlaczego? Bo to rodzice często w pogoni za dobrami materialnymi myślą, że jeśli dziecko ma wszelkie możliwe gadżety i otoczone jest luksusem to jest szczęśliwe. Tymczasem człowiek, zwłaszcza ten, który wciąż jeszcze uczy się świata potrzebuje czegoś więcej niż tylko przedmioty – jakie by one wymyślne nie były, wciąż pozostają tylko przedmiotami.
A pies… pies to przyjaciel który nie krytykuje, nie wymaga, nie stawia warunków; przyjaciel dla którego jesteś najważniejszy na świecie; który wariuje ze szczęścia kiedy wracasz (i nie ma znaczenia, czy po kilku dniach, godzinach czy trzech minutach (bo tylko wyszedłeś wynieść śmieci), który jest bezgranicznie nieszczęśliwy kiedy się rozstajecie, nawet na chwilę. Kiedy człowiek ma psa, a pies człowieka obaj patrzą na świat zupełnie inaczej.
Ta książka daje do myślenia. Jak łatwo skrzywdzić kruchą i delikatną istotę wcale nie poprzez fizyczne znęcanie się, ale niedostrzeganie i lekceważenie tego co dla niej ważne. Jak łatwo w ten sposób we własnym dziecku zamrozić wszelkie uczucia, wyzwolić obojętność, której prędzej czy później również rodzice będą ofiarami.
Popłakało mi się nad tą powieścią trochę – przyznaję – ale nie bójcie się, wszystko dobrze się skończy.
Wydawnictwo Literacki Egmont
ISBN: 9788323753537