Z prawdziwie fantastyczną książką jest ten problem, że kiedy przewędrujemy już wszystkie Śródziemia, Avalony, Gardy, Stadty i Marchie... kiedy spełnimy już ostatnie misje... wtedy trzeba wrócić do domu – na ziemię, do własnych bloków i szarawych ulic.
… bo we własnych okolicach nie poszukujemy fantastycznych przygód. Kiedy więc usłyszałem o Bohatyrze, który wędrował sobie wśród naszych południowych sąsiadów, pomyślałem, że to całkiem blisko i od razu przypomniała mi się opowieść o Lechu, Czechu i Rusie. Wróciły wspomnienia bajek opowiadanych przez rodziców, gdy byłem dzieckiem i historii, którymi raczyliśmy się wzajemnie ze znajomymi przy ogniskach w czasach nieco późniejszych. Nikt nie używał wymyślnych i obcobrzmiących imion ani krain. Historia wydawała się tym bardziej prawdopodobna, im bliżej naszych własnych drzwi ją umieściliśmy. Nawet jeśli byli w niej czarownicy i magia.
Ilja – prawdopodobnie – byłby wioskowym głupkiem i popychadłem, gdyby nie był synem wodza. Był garbaty, nie grzeszył urodą, ani intelektem i nie stronił od miodu. Wszystko wskazywało na to, że na jego plecach ciążyła klątwa. Jego przyrodni brat prześcignął go w wyścigu do miana następcy ojca, choć to Ilja był starszy. Jednak bycie synem wodza nie zawsze wystarczało, by uchronić go przed kłopotami. Były chwile, że nawet jego rodzony ojciec patrzył na niego ze wstrętem. Nie mógł liczyć na żadne wsparcie ze strony rodziny, ani pobratymców. Oczywiście – jak to się zawsze dzieje w podobnych sytuacjach – na spokojną wioskę spada nagle olbrzymie nieszczęście, a jedyną osobą, która wydaje się mieć bogów po swojej stronie jest właśnie Ilja.
I tu zaczyna się właściwa przygoda. Ilja przeżył atak, ale zyskał – być może po raz pierwszy w życiu – cel, do którego dąży po trupach. A tych wcale nie jest mało.
Być może wchodzi w grę sentyment i wspomnienie studiów, ale lektura Żelaznego kostura przypomniała mi przyjemność, jaką czerpałem ze słuchania historii – jak najbardziej prawdziwych – opowiadanych przez wykładowców, czy też czytanych w podręcznikach. I nie zrozumcie mnie źle – w pewnym momencie w życiu przychodzi świadomość, że podręczniki mogą być fascynujące, a przekonanie, że opisują historie prawdziwe niesamowicie wzmacnia ich atrakcyjność.
Juraj Červenák wciągnął mnie w swoją opowieść i pochłonął bez reszty – do tego stopnia, że odczuwałem złość, kiedy mi przerywano i niedosyt, kiedy książka się skończyła. Jeśli lubicie takie uczucia – Żelazny kostur przypadnie Wam do gustu.
IW Erica
ISBN: 978-83-62329-53-3