Keith Richards. Skazany na rock and rolla – album.

Kiedy przy kominku pojawia się kolejny album zawsze towarzyszy mu ten sam „problem”. Z jednej strony gorące wrażenia napędzają do napisania czegoś na „zaraz”. Z drugiej jednak brak większych ilości tekstu każe przemyśleć dokładnie własne słowa, by powiedzieć coś więcej niż „to trzeba zobaczyć”.

okładka książki

Album zawiera zdjęcia prywatne i koncertowe, przy każdym praktycznie chciałoby się powiedzieć „chciałbym takie zrobić”. A druga myśl każe się zastanowić – a może już takie zrobiłem? Brzmi to może przekornie, ale dokładnie takie wrażenie wywołuje oglądanie zdjęć młodego Richardsa. Przypomina to troszeczkę totolotka – kto z Was ma pewność, że w swoich zbiorach z wakacji nie posiada zdjęcia kogoś, kto kiedyś będzie bardzo sławny? Ale wróćmy do samego albumu.

Ponieważ wyszukiwanie superlatyw na temat tego albumu okazało się zadaniem zbyt odciągającym od przyjemnej lektury, postanowiłem poszukać minusów. A ponieważ album już troszeczkę czekał na swoją kolej zabrałem go na weekendową wycieczkę. I pierwsza ocena pojawiła się niemal od razu...

Keith Richards – Album zdecydowanie nie nadaje się na książkę do komunikacji miejskiej, czy na krótkie podróże. Nie pozwalają na to zdjęcia w dużym formacie i zdecydowanie dobrej jakości. Zdjęcia są tak dobre, że można nawet zauważyć niepokojące detale. Można z nich wyczytać mnóstwo informacji na temat mody, krajobrazu, nawyków, a czasem nawet higieny.

Album, jako zapis życia siedemdziesięcioletniego rockmana, nie nadaje się również dla czytaczy wyjątkowo kanapowych. Figury i pozycje prezentowane przez Richardsa na koncertach mogą przyprawić o zakwasy, a nie sądzę, by wydawca chciał odpowiadać za tego rodzaju urazy u swoich czytelników. Najgorsze, co mogłoby się w takim wypadku zdarzyć, to chęć naśladowania i jakiś ruch.

I wreszcie - „Skazanego na rock and rolla” absolutnie nie da się czytać w ciszy. Jeśli lubicie czytać w skupieniu i spokoju, na przykład w wyciszonej sypialni, lub na fotelu w opuszczonym pokoju, to o tym albumie możecie spokojnie zapomnieć. To proste...

...siadasz w fotelu, na uszy wrzucasz tę jedną, konkretną płytę i przyglądasz się diabłu, który siedzi w szczegółach. Czytasz, oglądasz i w głowie słyszysz tylko „Pleased to meet You”...

Ten album po prostu trzeba przeczytać.

Kamil Świątkowski

Wydawnictwo Olesiejuk
ISBN: 9788378446798




tę książkę dostaniesz w Fabryka.pl" , Selkar.pl oraz

Przeczytaj również:

Przeczytaj również
Keith Richards. Życie