Prędzej czy później i tak wszystko rozchodzi się o kasę. Co gorsza, prędzej czy później rozchodzi się również i kasa. Problem zaczyna się wtedy, gdy w skarbcu kończy się złoto. Można oczywiście płacić znaczkami pocztowymi, ale trzeba się przygotować, że wtedy ktoś może się zacząć błazeńsko śmiać.
Dostałem Łupsa jakiś tydzień temu. Nie dałem rady go uniknąć, choć starałem się bardzo mocno. Przez kilka dni łaził za mną i nie chciał się odczepić, aż któregoś popołudnia, kiedy wracałem autobusem wyskoczył z plecaka i zaatakował mnie swoimi pierwszymi stronami. Wiedziałem, że jestem zgubiony – przynajmniej na jeden dzień.
Świat się popsuł. Cała historia ludzkości popłynęła niewłaściwą nogawką. Pytanie tylko kogo to zainteresuje na tyle, by chciał przywracać właściwy bieg wydarzeń. Najbardziej samodzielna i niezrozumiała zabawka magów z Niewidocznego Uniwersytetu znowu sprawia kłopoty.
Są w życiu recenzenta takie książki, które chce on przeczytać i takie, co to ich nie bardzo … Przyznaje się, że miałem bardzo dużą ochotę przeczytać Kruka. Opętany opium i szaleństwem Edgar Allan Poe, brutalnie okultystyczna sprawa kryminalna i widmo ptasiego truchłożercy krążącego nad głową - tego właśnie chciałem. W trakcie lektury mój zapał jednak gasł, a po jej zakończeniu pojawiły się mieszane uczucia. Otóż moja wizja się nie zrealizowała. Poczułem się trochę zawiedziony. Liczyłem na przygodę i grozę, iskrę niesamowitej magii i szczyptę humoru, a dostałem coś, czego nie zamawiałem. Nie mówię, że nie smakowało, ale brakowało uczucia.
Autorzy: Jeffrey Deaver, David Hewson, James Grady, S.J. Rozan, Erica Spandler, John Ramsey Miller, David Corbett, John Gilstrap, Joseph Finder, Jim Fusilli, Peter Spiegelman, Ralph Pezzullo, Lisa Scottoline, P.J. Parrish, Lee Child.
Pierwsza reakcja to oczywiście gorące zaprzeczenie: Nie! nie będę czytał kolejnej książki o kodzie, rękopisie, szyfrze czy nawet skoroszycie, żadnego znanego nazwiska – zero Leonardów, zero Szekspirów, zero kompletne! – uznałem, że autorzy książek podobnych do siebie jak dwie czcionki „ . ” u zecera, mogli wykazać się odrobiną inwencji choćby przy nadawaniu tytułów swoim kopiom.
Z Kingiem mam zawsze ten sam problem – pobudza moją wyobraźnię o jeden stopień za mocno. Autor opisuje szarą rzeczywistość dokładnie taką, jaką jest. Wszystko wydaje się u niego tak normalne, tak zwyczajne i tak oczywiste, że można odnieść wrażenie, że nic się nie dzieje, a wszystkie emocje przysypiają, gotowość na atak „potwora” słabnie. I o to chyba chodzi.
W życiu trzeba umieć sobie znaleźć pasję. Z pasją jest dużo łatwiej – podniesie cię na duchu w chwili słabości, doda wiatru w żagle i pewności siebie właśnie wtedy, gdy będą najbardziej potrzebne. Mając za sobą pasję, bez najmniejszego wysiłku sprzedasz komuś pierścionek ze szkiełkiem jako bezcenną rodzinną pamiątkę. Czasem jednak potrzebny jest anioł.
Taki anioł, który pojawia się tylko raz i przedstawia życiową propozycję, której po prostu nie można odrzucić. Wtedy życie potrafi nabrać zupełnie nowych barw – nawet jeśli nie jest to twoje życie. Ale żeby od razu biec z tym na pocztę?
Muszę przyznać, że nie lubię książek kompilacyjnych. No może nie tyle nie lubię, co za nimi nie przepadam. Po prostu odbieram to często jako swoistą bajaderkę – kucharz nie miał ochoty upichcić nic nowego, więc wrzucił dania poprzednie i podgrzał.
Przyznam, że miałem z tą książką serię mniejszych i większych zgryzów. Wybrałem ją, bo od dziecięcych czasów mam słabość do bajkowo opowiadanych historii – zwłaszcza takich z nutką autentyczności. Działa to również na historie autentyczne opowiadane z dużą nutką bajkowości...
Zadziałał więc stary, dobry grzech ciekawości.
„Spal tę książkę!" Tak brzmią pierwsze słowa nowego Barkerowego tworu. Być może było to jedyne mądre zdanie w tej książce. Najwidoczniej autor sam zdaje sobie z tego zdaje sprawę, bo powtarza je wielokrotnie aż do znudzenia. Barker rzekomo przekomarza się z czytelnikiem, wplatając te słowa w usta demona, tytułowego Pana B. Demon jawi się być lepszym od całego świata, jaki go otacza, zaś autor w ten sposób chciałby skusić do przeczytania książki - działając na prostych, wręcz dziecinnych, zasadach psychologii i perswazji negatywnej.