Ponieważ od pewnego czasu marzy mi się prowadzenie niewielkiego pensjonatu nad jakimś ciepłym morzem, a dodatkowo lubię rozmaite zagadki, notka zachęcająca na okładce książki zainteresowała mnie podwójnie. W listopadowe niedzielne popołudnie z kubkiem kawy zasiadłam do lektury.
Po kolejnym dniu pracy wypełnionym skryptami, warunkami, pytaniami, protokołami i telefonami wróciłam do domu marząc o lekturze, która oderwie mnie od baz danych, błędów i obrazu monitorów trwającemu wciąż gdzieś pod czaszką. Sięgnęłam po Tarikę i od pierwszej strony wciągnęło mnie do środka. Właśnie tak.
Intrygujący tytuł, dwanaście opowiadań, których lektura może wzbudzać w czytelniku wiele skrajnych emocji – to właśnie książka Zemsta jest kobietą. Zemsta, czyli chęć odpłacenia się za wyrządzone krzywdy – to temat przewodni. Samo słowo budzi wiele skojarzeń: oko za oko, ząb za ząb, zemsta jest słodka, zemsta smakuje nawet na zimno… Skąd jednak pomysł, by zemsta była kobietą?
Tym razem zarządzanie ryzykiem dało mi się tak we znaki, że postanowiłam sięgnąć po coś innego niż zwykle- po coś, co nie zawiera żadnych ram i dookreśleń, gdzie nie ma mowy o procedurach i zadaniach, nie ma instrukcji ani zarządzeń.
Sięgnęłam po książkę i po pierwszych stronach zaczęłam się zastanawiać – w jaki sposób przebrnę przez kolejne trzysta stron książki? Nie pasował mi język, w jakim jest napisana, nie odpowiadało mi tempo akcji, ani profesor który zamyka żonę w piwnicy bo pomyliła Flauberta z Proustem i wizje jakich ona tam doświadcza. Po kilku kolejnych stronach zaczęłam marzyć żeby mój trzymiesięczny syn zapadł w sen zimowy, lub przynajmniej spał na tyle długo, bym mogła dokończyć lekturę bez zbędnych przerw.