Zaintrygowana tytułem podkradłam tę książkę z mężowskiego stosu zaplanowanych lektur. (Przechwyciłam również inne tytuły ale o tym przy następnej okazji – Małżonek i tak będzie miał co czytać). Z jednej strony do lektury gnało mnie zainteresowanie tematem, z drugiej mój zapał studził fakt, że każdej z dwunastu królewskich bohaterek autor mógł poświęcić zaledwie kilkadziesiąt stron.
Pierwsze pytanie, jakie zrodziło się w mojej głowie po wzięciu książĸi do ręki, brzmiało: Jaka znowu wydra; co oni (autorzy, wydawnictwo) znowu wymyślili? Bo że „rzecz” dotyczy pałacu w Wilanowie jasno wynikało z tytułu. Jak się okazuje wydra to ulubienica króla Jana III Sobieskiego, która, ku rozpaczy tego ostatniego, uciekła właśnie w dniu wydania wspaniałej uczty. Autorka zaprasza nas do zwiedzania królewskiej rezydencji z czasów panowania Jana Sobieskiego i Marysieńki. I nie jest to jeden z wielu nudnych przewodników, ale interesująca gra, którą pochłania się jednym tchem. Czyta się ją niemal jak powieść detektywistyczną, z niecierpliwością oczekując odnalezienia tytułowej wydry.
Ta, wydana w serii „Ocalić od zapomnienia”, książka, to nie tylko przepięknie wydany album, lecz także przeciekawa i rzetelnie napisana historia medycyny tradycyjnej w Polsce. Jakże niesprawiedliwa byłam spodziewając się nudnego muzealnego opracowania okraszonego garścią ciekawostek dla przyciągnięcia czytelników. Po stokroć przepraszam. Autorka, dr Barbara Ogrodowska, musiała wykonać kawał mozolnej pracy zbierając materiały i informacje potrzebne do napisania tej pozycji. Opierała się nie tylko na źródłowych materiałach pisanych, lecz także na własnych materiałach badawczych zbieranych w wielu regionach Polski.
Tadeusz Olszański w swej opowieści zabiera nas w nostalgiczną podróż do miasta swojego dzieciństwa, Stanisławowa, dziś Iwano-Frankowiska, w zachodniej Ukrainie – do miasta, w którym obok siebie w zgodzie, a nawet przyjaźni, w jednej kamienicy mieszkały rodziny Polaków, Rusinów i Żydów.
Okładka ze zdjęciem młodzieńca o nordyckim typie urody z blizną na prawym policzku i wojskową czapką z emblematem trupiej czaszki nie zachęcała mnie do przeczytania książki. Po chwili jednak zwyciężyła chęć poznania drugiej strony medalu. Ochotnicy... nie są książką o żądnych krwi żołnierzach Hitlera, ślepo walczących w obronie chorych idei swego Fürera. Autor, Felix Steiner - generał Waffen-SS, twórca i dowódca ochotniczej dywizji „Wiking”, napisał tę książkę dla uczczenia pamięci i bohaterstwa swych towarzyszy broni.
Uwierzyłam! Uwierzyłam Inglotowi w każde słowo, a każdy wers jego nowej powieści wzięłam za realny. Pozwoliłam się prowadzić między gruzami zbombardowanego miasta patrząc jak w maju 1945 roku umiera niemieckie Breslau, a rodzi się polski Wrocław. Miasto to nie tylko kamienie, a przede wszystkim ludzie tworzący jego koloryt. W powojennej zawierusze okazuje się że siedem wieków historii nie wystarczyło by piastowska ziemia zamieszkana przez Niemców przestała być polską.
Książka ta stała od dłuższego już czasu na naszym bibliotecznym regale kusząc czerwienią grzbietu, ale Dziesięć tysięcy uciech cesarza nie brzmiało dla mnie zbyt zachęcająco, nie będę się przecież sugerować opiniami z okładki, wiadomo muszą być pozytywne. I do tego ten obrazek na okładce:
Kobiety w życiu Mickiewicza to pierwsza książka, tego autora, z którą miałam przyjemność się zapoznać. Przyznaję bez wstydu, iż stała się ona moją wielką miłością od pierwszego przeczytania. Regularnie czytam kolejne wydawane przez autora pozycje i z niecierpliwością czekam na kolejne zapowiadane publikacje.
Osoby niezorientowane w historii drugiej wojny światowej z przyjemnością zapoznają się z realiami tamtych trudnych czasów, z kolei ci już obeznani w tym okresie będą się rozkoszować szczegółami i trafnymi spostrzeżeniami przedstawianymi przez autora. Nie sposób przejść obojętnie nad losami żołnierzy II Korpusu, czy polskich lotników, a szczegóły z życia generała Andersa, agentki brytyjskiego wywiadu Krystyny Skarbek, tajemniczego Józefa Retingera i innych bohaterów tamtych czasów okazują się być lekturą o wiele bardziej interesującą niż niejeden hoolywodzki scenariusz.
Bohaterowie książĸi Żółte oczy prowadzą do domu są Czechami. Nie oznacza to jednak, że autorka zaprasza nas na „spacer ulicami Pragi”. Bardzo sprytnie autorka odwraca nasze, europejskie, poczucie egzotyki. Lekturę zaczynamy od poznania Marty i Leny, mieszkanek Brazylii. Dla nich uganianie się za bydłem,trudy życia w dżungli, zmaganie się z klątwami rzucanymi przez tubylców, czy wreszcie – zbrojna obrona farmy przed złodziejami bydła – to codzienność.