Istoty Chaosu to trzecia część opowieści o nastolatkach z Gatlin. Wydawać by się mogło, że teraz już wszystkie problemy zaczną się rozwiązywać, a bohaterowie powoli zmierzają w kierunku happy endu. I tak też zaczyna się trzecia część przygód Ethana, Leny i Linka.
Magia, magia, magia… Przecież to niemożliwe, że nie istnieje w naszym świecie. Musi istnieć, tylko jej nie widzimy – chociaż czasem może czujemy jej obecność. Niekiedy zdarza nam się tak bardzo czegoś chcieć, a gdy się spełnia – nie umiemy wytłumaczyć sobie jak to się właściwie stało. A więc: istnieje czy nie? Jak bardzo chcielibyśmy, żeby istniała?
W ramach przesytu pracą zawodową skłonna byłam sięgnąć po jakąkolwiek lekturę nie mającą nic wspólnego z kontrolą zarządczą, która ostatnio mocno mi się daje we znaki. Kamil zapewnił mnie, że książka, o której będzie mowa z całą pewnością spełnia ten warunek. Zatem z kubkiem gorącej kawy w ręce zanurzyłam się w lekturę i odpłynęłam w świat całkowicie w realnym życiu mi obcy. A szkoda…
Na początku wszystko zdawało się przemawiać przeciwko tej książce. Debiutujący autor – a właściwie nawet debiutujący autor “zbiorowy”, bo książka została napisana przez dwie panie i rzeszę doradców – tom zapowiadany, jako początek sagi, tematyka “dorosłej” młodzieży, a do tego wszystkiego całość została osadzona w realiach prowincji Południa Stanów Zjednoczonych. Czy ta książka mogła mnie zaskoczyć? A jednak...
Książka mogłaby równie dobrze nosić tytuł „Język smaku”. Ale wtedy nie przygotowałaby czytelnika odpowiednio na główne danie. A trzeba przyznać autorce, że opowiada swoją historię przepysznie, podając smaczne i egzotyczne kąski w krótkich, sezonowanych porcjach. Być może nie są to ulubione smakołyki z kuchni czytelnika - ale czytanie o nich wywołuje tę ciekawą reakcję w żołądku.