Każdy z nas jest kimś jedynym i niepowtarzalnym, każdy ma jakieś ukryte lub jawne talenty czy predyspozycje. Bohaterka książki na przykład po przeżytym w dzieciństwie uderzeniu pioruna potrafi wyczuwać kości zmarłych i nawiązywać z nimi kontakt. No, może nie w takim sensie jak w innych opowieściach znanych nam z literatury i filmów, ale umie odczytać np. ostatnie wrażenia zmarłej osoby. Swoją umiejętność wykorzystuje poszukując ciał i w ten sposób zarabiając na życie – własne i opiekującego się nią przybranego brata.
Stephanie Meyer publikując kultowy już Zmierzch rozpoczęła swoisty wyścig zbrojeń. Wyścig, w którym rolę arsenału odgrywają wampiry. Pisarze z różnych stron świata usilnie udowadniają, że to przedstawiane właśnie przez nich historie o krwiopijcach są najciekawsze czy też najbliższe prawdy. Oleg Diwow ze swoją książką tylko w tę rywalizację aktywnie się włącza. Na kartach Nocnego obserwatora przekonuje, że najlepsze są wampiry rodem z Rosji.
Wygodnie usadowiona na kanapie, z kubkiem ulubionej kawy, wzięłam do ręki Taniec nad przepaścią. I wsiąkłam… Jak zawsze, kiedy sięgam po lekturę traktującą o magii. Ale ta książka jest o czymś więcej.
Los pisarza, który ma zakontraktowane sześć książek rocznie jest nie do pozazdroszczenia. Cisną go zarówno wydawcy, jak i czytelnicy i wszyscy są ciągle niezadowoleni z efektu. Niestety, jak to mawiali żołnierze Wehrmachtu, gdzie chleb pieką tam wióry wlecą.
Smocze gniazdo to trzeci tom przygód pogodnika Rosselina i jego smoka Filippona. Rozpoczynając lekturę spodziewałem się więc otrzymać jakieś rozwiązania wszelkich pogmatwanych zagadek z poprzednich dwóch tomów. Tak przynajmniej nakazywałaby tradycja trzeciego tomu...
Trzeci tom przygód Jiga przynosi ze sobą kilka długo wyczekiwanych rozwiązań i odpowiedzi. Razem z Goblinem dowiadujemy się z całą pewnością skąd biorą się głosy w głowie i jak je rozwiać, dlaczego zima jest zimna i co to oznacza dla wszystkich. Choć Jig nie zdaje sobie z tego do końca sprawy, to ujawnił najpewniejszy sposób na dotarcie do serca goblinki - przez odpowiednie nacięcie mieczem - oraz odkrył, że nawet największego wroga można pokonać ciapkiem... hmm.. znaczy Ciapkiem.
Do pierwszego tomu podchodziłem dość sceptycznie. Nie wiedziałem czego się spodziewać, więc takie nastawienie uznałem za zdrowe. Okazało się, że zarówno Rosselin – tytułowy Pogodnik, jak i jego smok zyskali moją pełną sympatię, tak więc do drugiego tomu podchodziłem już z pewnymi oczekiwaniami. Zaczęło się strasznie...
W książkach dla młodszych grup wiekowych jest pewna magia. Myślę że można ją nazwać cudowną magią naiwności. Właśnie przez nią książki są takie barwne i na swój sposób wiarygodne. Z żalem więc przychodzi mi przyznać, że z czasem wyrasta się z niektórych książek. Kiedy nachodzą mnie takie właśnie smutne myśli zawsze staram się wystawić je na próbę.
Z nieukrywaną przyjemnością coraz częściej sięgam po książki autorów o słowiańsko brzmiących nazwiskach. Może dlatego, że czuję, jakby opowiadane przez nich historie były mi bliższe, bardziej wiarygodne, a może po prostu dlatego, że są dobrymi pisarzami. Książka Korund i salamandra - choć na półce spędziła u mnie raczej dłuższą chwilę – okazała się następnym smacznym daniem w literackim, fantastycznym menu.
Nie będę owijał w bawełnę. Po przeczytaniu „Zadania Goblina nie mogłem się doczekać następnej części przygód Jiga. Byłem niezmiernie ciekaw, w jakim stopniu zmieniło się życie Woodyallenowskiego Goblina – pierdoły. Czy bohaterskie czyny z pierwszej części w jakikolwiek sposób poprawiły jego pozycję wśród współplemieńców, czy on sam zyskał na pewności siebie, lub w jakikolwiek inny sposób.