Niezwykła opowieść rycerza pierwszej krucjaty do Ziemi Świętej
Muszę przyznać, że zgodnie z tym, co napisano na okładce faktycznie jest to niezwykła opowieść. A właściwie wiele splecionych ze sobą opowieści i niech nie zwiedzie nikogo, iż niektóre z nich wydają się być całkowicie nieprawdopodobne.
W ciągu kilku ostatnich lat wydawcy dość często raczyli nas książkami z nazwiskiem w tytule. Jedne słabsze, inne znacznie przyjemniejsze. Niektóre z nich próbowały forsować tajemnicze teorie spiskowe, a inne stanowiły warsztat do literackich wprawek uznanych pisarzy. Wszystkie na swój sposób próbują się wpisać w popularny nurt sensacyjnych kryminałów historycznych
Powstała na bazie autentycznych wspomnień autorki powieść Cukiereczek, to zwariowana mieszanka bezpruderyjnego humoru, słów powszechnie uznanych za wulgarne i szczegółowych opisów życia przeciętnej amerykańskiej striptizerki. Uczta literacka dla duszy to z pewnością nie jest, ale wyobraźnię męskiej części czytelników bez wątpienia potrafi rozpalić.
Zazwyczaj, kiedy jakieś zjawisko określa się mianem „kolejnego” sugeruje to, że mamy do czynienia z czymś co już mocno spowszedniało i prawdopodobnie nie pociaga za sobą dotychczasowej atrakcyjności. Ja jednak powiem, że Hotel Transylwania to kolejna i do tego ciekawa książka o wampirach.
Książka mogłaby równie dobrze nosić tytuł „Język smaku”. Ale wtedy nie przygotowałaby czytelnika odpowiednio na główne danie. A trzeba przyznać autorce, że opowiada swoją historię przepysznie, podając smaczne i egzotyczne kąski w krótkich, sezonowanych porcjach. Być może nie są to ulubione smakołyki z kuchni czytelnika - ale czytanie o nich wywołuje tę ciekawą reakcję w żołądku.
Nie ukrywam, że sięgnęłam po tę książkę z dużym wahaniem, ponieważ nie przepadam za literaturą sensacyjną, ale… zainteresowała mnie postać autorki. Kathy Reichs jest antropologiem, więc istniała szansa, że wątek naukowy potraktuje rzetelnie. No i nie zawiodłam się. Co więcej, książka naprawdę mi się spodobała. Miałam poważne problemy
z oderwaniem się od lektury.
Opasły tom debiutanckiej powieści Davida Wroblewskiego nie prezentuje się zbyt zachęcająco, jak na literaturę rozrywkową, którą przecież reprezentuje. To jednak tylko złudne wrażenie, i dobrze, jeśli mu nie ulegniemy, bo po rozpoczęciu lektury Historii Edgara, można się w niej bez reszty zatopić.
Są twórcy bardziej lub mniej znani. Są tacy, o których wszyscy słyszeli, ale są i tacy, o których nie słyszał nikt. Są również i twórcy, których życiorysy są powszechnie znane, a mimo to i tak potrafią niespodziewanie zaskoczyć jakąś anegdotą, szczegółem, utworem, czy zbiorem prac zupełnie niezwiązanym z głównym źródłem własnej sławy.
Nie pytajcie mnie o czym jest ta książka. Jest ona bowiem o wszystkim i o niczym za razem. Pierwsze co przyszło mi do głowy - i to jeszcze w trakcie lektury - to, że mam do czynienia z szarlatańskiej jakości grafomańskim popisem. Jak inaczej nazwać połączenie w jeden tekst niezliczonej ilości etiudek, które przedstawiają mnóstwo historii, ale razem...
Swoje niezwykle długie podejście do napisania recenzji tej książki mógłbym wytłumaczyć bardzo prosto - „próbowałem”. W końcu książka zawiera również niemałą ilość atrakcyjnych i smakowicie brzmiących przepisów. Więc próbowałem...